środa, 11 września 2013

Rozdział VI


~Cherrie~

- Dziękuję. Możecie wyjść -powiedziała nauczycielka od Fizyki, a po chwili po szkole rozbrzmiał dzwonek kończący lekcję. Dla mnie jednocześnie koniec nauki w środę.
Zerwałam się z krzesła pakując książki do plecaka, po czym wybiegłam z sali rzucając nauczycielce szybkie "Do widzenia". Ruszyłam korytarzem kierując się w stronę szatni.
- Cherrie?! Czekaj! -usłyszałam za sobą głos Rose
Odwróciłam się w stronę jego źródła, po czym zobaczyłam biegnącą w moją stronę dziewczynę.
- Gdzie ci się tak śpieszy? -spytała mimo przyśpieszonego oddechu, kiedy się przy mnie zatrzymała..
- Chcę jak najszybciej wyjść z tej szkoły -powiedziałam szczerząc się.
- Ale mogłaś chociaż poczekać. -fuknęła Rose.
- Oj, nie marudź -powiedziałam łapiąc ją za rękę. 
Poszłyśmy do szatni, gdzie zmieniłam obuwie. Szkolne buty schowałam do plecaka, a kurtkę założyłam na ramiona. Porozmawiałam jeszcze chwilę ze znajomymi z klasy o zbliżającej się dyskotece szkolnej. Po chwili jednak każdy zaczął się rozchodzić do domów... Wyszłam z Rose przed szkołę, po czym pożegnałam się z nią buziakiem w policzek. Schowałam ręce do kieszeni i wbiłam wzrok w moje buty. Kiedy stanęłam przed przejściem dla pieszych, nagle przede mną z piskiem opon zatrzymało się czarne, duże auto. Rozpoznałam je. Range Rover. Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczyłam Harry'ego. 
- Wsiadaj, tylko szybko -powiedział uśmiechając się.
Popatrzyłam na niego dużymi oczami zaszokowana jego pojawieniem się. Jednak po krótkiej chwili otworzyłam drzwi od strony pasażera i wrzuciłam plecak na tylne siedzenie, po czym sama siadłam obok bruneta. Gwałtownie ruszył i włączył się do ruchu.
- Co ty?... -zaczęłam uśmiechając się.
- Do soboty trochę dużo czasu zostało, więc przyjechałem -powiedział spoglądając na mnie. -Chyba, że ci się gdzieś śpieszy to mogę cię wysadzić -dodał po chwili.
- Nie. Nigdzie mi się nie śpieszy... Po prostu jestem zaszokowana. -odpowiedziałam
- W takim razie gdzie jedziemy? -spytał z uśmiechem.
- Gdzie chcesz... -powiedziałam dając mu wolną rękę. 


                                                                ~ ~ ~ ~


Harry otworzył mi drzwi i wyciągnął w moją stronę rękę, aby ułatwić mi wysiadanie. Skorzystałam z jego uprzejmości i po chwili złączyłam nasze dłonie ze sobą. Kiedy stanęłam na podłożu uwolniłam swoją rękę z uścisku chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego w podzięce, po czym zaczęłam się rozglądać dookoła nas.
- Przepraszam za miejsce, ale wiesz... -powiedział spuszczając wzrok.
- No tak. Ma być "tajnie".... I nic nie szkodzi. Nie biorąc pod uwagę pogody jaka jest.
Popatrzyłam wilkiem w niebo, które od dawna nie było zachmurzone. Byłam prawie w stu procentach pewna, że zacznie niedługo padać. Prawdopodobna była także burza... Znajdowaliśmy się na obrzeżach Los Angeles. Nigdy tutaj nie byłam, co może wydawać się na prawdę dziwne. Zawsze myślałam, że L.A to od początku do końca wielkie miasto z wieżowcami do chmur... A jednak nie. Tak się po prostu przyjęło u ludzi, w tym u mnie.
Na piaszczystym podłożu rysowałam kółka prawą stopą. Żadne z nas się nie odzywało. Harry stał oparty o auto i przyglądał się moim poczynaniom. W pewnym momencie przestałam bazgrolić bezsensowne kształty i popatrzyłam na bruneta chowając ręce do kieszeni skórzanej kurtki. 
- Co? -spytałam kiedy jego spojrzenie zaczęło mnie krępować.
- A co ma być? -odpowiedział mi pytaniem, na co ja się zaśmiałam potrząsając niedowierzająco głową.
Wbiłam wzrok w swoje umalowane na czarno paznokcie, kontynuując ciągnącą się ciszę. Tak jak Harry, oparłam się o auto i westchnęłam głęboko. Chłopak odwrócił się w moją stronę. Widać, że myślał nad czymś bardzo intensywnie. Nie wnikałam w co. To była jego sprawa...
- Dziwnie na mnie patrzysz -szepnęłam patrząc na niego kątem oka.
- Sorry, Cher -powiedział spuszczając wzrok, a na jego policzkach pojawiły się długie cienie rzucające czarne rzęsy.
- Cher? -spytałam uśmiechając się lekko.
- Takie zdrobnienie. Trochę dziwnie mówić pełnym imieniem. Możesz mi mówić Hazz. -skierował w moją stronę. 
- Okay, Hazz.
Myślałam, że znowu zapanuje między nami długa cisza, przerywana jedynie bezsensownymi wymianami zdań. Jednak Harry miał inne plany. 
- Jest jedna sprawa, która nie daje mi spokoju... Możesz mi opowiedzieć, co się stało z twoimi rodzicami? Wiem, może być to dla ciebie trudny temat i nie musisz odpowiadać... -powiedział cicho.
Zastygłam. Spojrzałam pusto w przestrzeń, a wydarzenia z tamtego dnia przeleciały mi przed oczami jak film. Film, który zaliczam do najgorszego rodzaju horrorów...
"- Dziękuję, mamo -skierowałam do mojej rodzicielki oglądając dopiero kupioną, różową bluzkę.
- Nie ma za co kochanie -powiedziała całując mnie w czoło zapinając mnie jednocześnie pasami.
Kiedy sprawdziła czy jestem dobrze ubezpieczona zamknęła tylne drzwi od mojej strony i siadła na miejscu pasażera obok mojego taty. Wymienili kilka zdań, dotyczących dalszej podróży. Była sobota. Moi rodzice     mieli wolne więc jak zwykle w pierwszy dzień weekend'u jeździliśmy na krótkie wycieczki. Nie wiedziałam za bardzo gdzie mamy jechać. Ważne, że byłam z moimi rodzicami. 
Zafascynowana nową bluzką ze Smerfetką na przodzie obracałam ją w rękach oglądając każdy jej szczegół. Uśmiechając się od ucha do ucha schowałam ją wreszcie do żółtej reklamówki. Wbiłam wzrok w szybę  podziwiając widoki za nią. Nie mogłam określić gdzie się znajdowaliśmy, biorąc pod uwagę prędkość z jaką jechaliśmy. Nie mówiłam już o tym, że jako sześciolatka nie miałam zbyt dobrej pamięci. 
- Mamo? Możemy włączyć jakąś piosenkę? -spytałam przenosząc wzrok na moją brunetkę.
- Eric, włącz radio... -rzuciła mama szukając czegoś w torebce.
- Jasne. Dla ciebie Cherrie wszystko -powiedział posyłając mi buziaka.
Tata zdjął jedną rękę z kierownicy w wbił wzrok w radio samochodowe, znajdujące się tuż obok niego. Przełączając stację nie zauważył go... Nie zauważył wyprzedzającego tira na pasie obok. Pojawił się tak nagle... Czas się zatrzymał. Wszystko zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Dźwięk tira zostanie w mojej głowie już na zawsze. Uczucie, kiedy jego ciężar uderza w nasz niewielki samochód, głos moich rodziców, mój pisk. Wiedziałam że dzieje się coś niedobrego. Bałam się... Kiedy samochód dachował nie słyszałam już moich rodziców. Tylko dźwięki tłuczonego szkła. Nie pamiętałam nic co miało miejsce dalej... Wiem tylko co czułam. Pustkę... Kiedy jeden z funkcjonariuszy przytulał mnie klepiąc pocieszająco po plecach, przez jego ramię widziałam ambulans. W środku moją mamę z rozerwaną bluzką, leżącą na stole. Potem słyszałam już tylko przeciągający się pisk... Mój płacz nie miał końca. Łzy spływały mi po policzkach wydając się nie kończyć nigdy. Kobieta do której przeszłam w ramiona pocieszała mnie mówiąc dobre słowa w moją stronę. Opatrywała ranę na moim czole... Nie bolało mnie nic tak bardzo jak serce. Rozbite na milion części... Nie słyszałam jej słów. Tylko głos jednego z lekarzy "Obydwoje nie żyją. Brak zapiętych pasów bezpieczeństwa. Biedne dziecko..." i w tym momencie spojrzał na mnie. W moje czerwone od płaczu oczy. Wtuliłam się w ramię kobiety. Poczułam jak podnosi mnie na rękach. Mój wzrok utknięty we wraku naszego czerwonego samochodu, kiedy obok niego przechodziliśmy. Wszędzie krew... I wpadająca w oko różowa bluzka. Ostatni prezent i pamiątka po moich rodzicach... "
Uroniłam kilka łez, które po chwili spływały po moich policzkach... Poczułam jak Harry usadza mnie na miejscu kierowcy, a sam kuca przede mną. Jego duża dłoń dotknęła mojej twarzy ocierając mokre stróżki z moich policzków. Przeniosły się one na moje plecy i zostałam przyciągnięta do chłopaka. Przytulił mnie mocno szepcząc mi do ucha....
- Cherrie... Nie powinienem był o to pytać. To jest... Boże, nie wyobrażam sobie przeżyć śmierć własnych rodziców. -usłyszałam.
- Nie. Cieszę się, że ci powiedziałam -powiedziałam obejmując go lekko.
Przeniosłam jedną dłoń na wyższą partię pleców chłopaka, po czym wtuliłam się w niego mocniej. Zaciągając się jego zapachem, poczułam jak biło jego serce po tak bliskim kontakcie ze mną. 


Yeyyy! Długi *.*
Cher i Hazz się spotkali. 
Cieszycie się c'nie? ;)




10 komentarzy:

  1. Ja pierdole!
    Ten rozdział jest absolutnie, totalnie, genialny ;*
    Bardzo podobała mi się retrospekcja Cherr ;)
    A wg to z Hazzy jest szaleniec, że tak w środku tygodnia do niej wpadł i się spotkali ;p
    Oj będzie miłość^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah xdd
      Widzę, że to opowiadanie za bardzo ci się udziela ;*
      Aww... Mi też się podoba :D
      Ech tam za raz szaleniec. Po prostu chciał się z nią spotkać :)
      Miłość. Miłość wszędzie...

      Usuń
    2. W sensie jak mi się udziela? Jakie są objawy? ;p
      Szaleniec, szaleniec ;D
      Nie cierpię miłości -,-

      Usuń
    3. Za bardzo się w to wciągnęłaś i widać że chcesz więcej (jakkolwiek to brzmi xdd).
      A ja tam kocham <33

      Usuń
    4. I want more^^
      Kochasz miłość? o.O hahah

      Usuń
    5. Oczywiście, że tak :))

      Usuń
  2. To straszne jak z jakiegos dramatu ten wypadek xd
    Ale wyszlo Ci super naprawde jestem pod wrazeniem *.*
    I jeszcze Harry aww taki dobry i nie mogl sie doczekac spotkania z nia to slodkie <3
    Oni serio do siebie pasuja musza byc razem <3
    I rozdzial taki dluuuugi i fajny i wgl tak szybko go dodalas ... Uwielbiam cie :*
    Czekam na kolejny ^^
    Pozdrawiam <3
    Olcia Styles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam tą retrospekcję może w 10 minut xdd
      Hazza ideał. Ale to się jeszcze zmieni :3
      Hahah! Chcecie romans, c'nie? xd
      Dodałam z nudów, bo na trening nie poszłam bo zostałam sfaulowana na wf-ie ;__;
      Też cię uwielbiam!! <3

      Usuń
  3. Bardzo interesujący. Nie wiem czemu ale na razie podoba mi sie najbardziej.
    Może przez historie o rodzicach?
    Czekam na NN tu i na PWNM.
    Pzdr, Volturi

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmmm Harryyyyyyyy ♥ ]
    Słooodziak.
    Ciekawa jestem co dalej wymyślisz, ale znając ciebie będzie ciekawie <3
    I love youuu! Piszkaj szybko nexta ;>
    Pozdrawiam BELLA♥

    Zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń