środa, 30 października 2013

Rozdział XXII


~Cherrie~

   Wyszłam ze szkoły z Rose i jej koleżanką ze starszej klasy - Ane. Odwróciłam się w ich stronę, chcąc pocałować obydwie w policzek na pożegnanie. Kiedy to zrobiłam pożegnałam się szybko, lecz Rose wydawała się zdziwiona moim zachowaniem i po chwili z jej ust wypłynęło: 
- Nie idziesz z nami? -spytała
Zakłopotałam się bo zupełnie zapomniałam o naszym wyjściu.
- Umm.... Przepraszam, ale ja mam coś bardzo ważnego do załatwienia. -powiedziałam szybko.
Rose przyglądała mi się chwile.
- Okay. To wychodzi na to, że idziemy tylko we dwie -rzuciła do Ane. 
- Na razie... -powiedziałam i zarzuciłam plecak na ramię.
   Pogoda idealnie odwzorowywała moje samopoczucie. Była smutna, padał deszcz i było wyjątkowo chłodno jak na czerwiec.  Mimo, iż miałam na głowie kaptur, wilgoć moczyła moje włosy zakręcają je lekko na końcach. Pod kołami samochodów szumiała woda... Było tak jak w jesień.
   Skierowałam się w przeciwną stronę niż zwykle. Celem mojej wyprawy był dom mojego chłopaka. Mieliśmy do wyjaśnienia kilka bardzo ważnych spraw, od których zależał nasz związek. Po tym, co powiedział Louis, nie byłam w stanie udawać, że nic się nie stało. Bo się stało. Hazz okłamywał mnie przez bardzo długi czas. Co gorsza w grę wchodziła inna dziewczyna. O niej wiedział cały świat mimo, iż była fałszywa. Zaś o mnie -tej prawdziwej -nie wiedział nikt. Było to z pewnej strony nie fair. Jednak nie chciałam być znana. Nie chciałam aby ktoś o mnie wiedział. Harry nie raz mówił mi, że sława niszczy ludzi. Że męczy. A ja nie chciałam się o tym przekonać na własnej skórze...
   Kiedy skręciłam w ulicę, przy której mieszkał Hazz, przyśpieszyłam kroku. Jego dom był co raz bliżej. Jednocześnie byłam bliżej może tragicznej rozmowy. Bliżej rozstania? Tego jeszcze nie wiedziałam...
   Przeszłam przez furtkę, która wyjątkowo nie była zamknięta i od razu skierowałam się ku drzwi. Zapukałam energicznie i oczekiwałam, aż się otworzą. To się stało po chwili. Stał przede mną z roztrzepaną fryzurą, spoglądając na mnie zielonymi oczyma. Jego wargi rozchylone lekko informowały mnie, że ma zamiar coś powiedzieć. Jednak moje myślenie było szybsze. Energicznym krokiem weszłam do środka rzucając plecak na podłogę i ściągając kurtkę. Harry stał jeszcze chwilę tam, gdzie minutę temu, lecz po chwili zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie. Wyraz jego twarzy mówił, że ma do mnie pretensje o to, że nie dawałam o sobie znaku życia. On miał być zły na mnie?! Myślałam, że za raz wybuchnę złością i płaczem jednocześnie.
- Dlaczego nie odpisywałaś? Nie odbierałaś? -spytał po chwili. 
Mogłabym być chyba wróżką czytającą w myślach.
- Nie miałam ochoty -warknęłam cofając się krok do tyłu.
Nie wiem w którym momencie, ale brunet nachylił się ku mnie, jakby szykował sie do pocałunku. W tej chwili wydawał się zakłopotany.
- O co ci chodzi? -spytał głośniej niż zawsze.
Cała się gotowałam. Myślałam, że za raz doprowadzi mnie do szału. Jeszcze nigdy nie byłam tak wściekła. Westchnęłam głęboko i poszłam do kuchni. Sięgnęłam po pierwsza lepszą szklankę i nalałam do środka wodę z kranu, po czym napiłam się kilka łyków. Odstawiłam szklankę na blat i oparłam ręce o jego kraniec. Oddech nadal miałam przyśpieszony. 
   Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Czyjeś usta dotknęły rozgrzanej skóry na mojej szyi. Myślałam, że otacza mnie mur nie do przebicia lecz na sekundę oddałam się całkowicie. 
- Cher... Co jest? -spytał zachrypniętym głosem.
Brzmiał on jednak tak delikatnie, że nie mogłam się mu poddać. 
- Czemu udajesz takiego idiotę? -rzuciłam, jednak nie odepchnęłam od siebie chłopaka.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
Odepchnęłam się od blatu i oparłam się o niego plecami. Hazz uwięził mnie w uścisku pomiędzy swoimi rękoma, które teraz on oparł na blacie. 
- Rozmawiałam z Louis'em. -powiedziałam.
Chciałam zachować powagę i nieugiętość. Jednak głos mi zadrżał. 
Milczał.
- Powiedział mi o czymś, o czym zapomniałam. Co kompletnie wypadło mi z głowy. O tym, że mnie okłamujesz. O tym, że masz dziewczynę. O Jennifer. 
Jego mina się drastycznie zmieniła. Kąciki ust opadły, oczy wydawały się zmartwione.
- Powiedz mi czy to prawda. -jęknęłam ujmując jego dłoń.
Nie doczekałam się odpowiedzi z jego strony. Pokiwał jedynie głową. W tej chwili miałam stu procentowe potwierdzenie od niego samego. Pojedyncza łza spływająca po moim policzku...
- Ale ja ci mówiłem. Ja jej nie kocham... -zaczął lecz ja mu przerwałam.
- To mnie boli, rozumiesz? Boli mnie, że całujesz cię z nią prawie na każdym zdjęciu, obejmujesz ją, uśmiechasz się kiedy jesteś w jej towarzystwie, wszystkie wpisy na Twitterze. To nie jest sprawiedliwe w stosunku do mnie, wiesz? 
Nachylił się ku mnie.
- Ja na prawdę przepraszam, że musisz to znosić. Że znosisz w jakiś sposób mnie... Ale ja chcę ciebie, rozumiesz? Ja cię na prawdę kocham. Jednak zależy mi na karierze bo to jest to co kocham. 
Spuściłam wzrok. Wiedziałam że muzyka to jego życie, że uwielbia to co robi.
- Ja ciebie też, ale nie wiem czy umiem tak żyć. -szepnęłam patrząc w podłogę.
- Damy radę. Jeszcze tylko dwa lata i nasza umowa się rozwiąże. -powiedział wtulając się we wgłębienie między moim ramieniem a szyją, na co ja delikatnie odchyliłam głowę. 
Może rozstanie to nie jedyne wyjście? 



Przepraszam że dopiero teraz!!! ;____;
Miałam szlaban za 3 z polskiego, za wcześniejsze przekroczenie neta...
No i miałam absolutny brak weny, co mnie dobijało od kilku dni.
Nie miałam czasu aby nic napisać ze względu na sprawy osobiste.
Ale dodaję teraz i mam nadzieję, że nie jest najgorszy ten owy rozdział.

czwartek, 24 października 2013

Rozdział XXI


~Cherrie~

   Mijał trzeci dzień odkąd spotkałam się z Louisem. Nadal byłam w szoku i czułam się pokonana. Nie odezwałam się do Harry'ego ani słowem. Nie napisałam, nie zadzwoniłam. Chciałam, aby wiedział jak bardzo mnie zranił. Raz, kiedy tu przyszedł, akurat nie było mnie w domu. Wyszłam z Rose na zakupy. Caroline musiała przeciskać się z Harry'm w drzwiach bo ten jej nie wierzył, że mnie nie ma. Wiedział, że coś jest nie tak...
   Mimo iż w pewnym sensie "pokłóciłam się" z chłopakiem, zacieśniła się moja przyjaźń z Louis'em. To on mnie wspierał ten cały czas odkąd mi powiedział, co jest nie tak. Pisał do mnie każdego dnia z pytaniem jak się czuję, co robię, czy chcę się spotkać...  W mojej skrzynce odbiorczej przybyło z około stu SMS-ów. Mimo czterech lat różniących nas, bardzo dobrze się dogadywaliśmy. 
   Jednak Louis nie zawsze miał czas do mnie napisać, lub się spotkać. Studiował i miał głowę zajętą całkiem czym innym... Wtedy spotykałam się z Rose. A kiedy ona nie mogła topiłam swoje smutki w oglądaniu durnych brazylijskich seriali, jedzeniu lodów i batoników musli, bądź siedzeniu z laptopem na kolanach i udzielaniu się na Facebooku lub Twitterze. 
  Co do tego ostatniego, to kiedyś zamiast polepszyć mi humor, totalnie do pogorszyło. W oczy rzucił mi się tweet Harry'ego. 
   "Kocham cię @Jennifer_Nicholson*"
Zastanawiałam się, dlaczego on tak kłamał. Czy na prawdę sława i popularność były tego warte? Otóż nie. Tak mówił Louis. Nie Hazz zdecydował się na ten "związek" tylko jego menager. Harry chciał tylko śpiewać. Robić to, co kocha.
   I osiągnął swój cel raniąc innych. Ale chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo ludzie przez niego cierpią... Postanowiłam jednak mu to pokazać. Udowodnić, że to co robi jest złe. 
   
Pod koniec dnia chciałam sama się gdzieś przejść. Pomyśleć nad moim życiem. Zdecydować, co mam dalej robić. 
   Z jednej strony nie chciałam kończyć tego, co było między mną, a Harry'm. Dobrze czułam się w jego towarzystwie, był dla mnie kimś ważnym. Można było to poznać po tym, jak zachowywałam się w jego towarzystwie. Serce bijące szybciej, plątający się język... Ale on nie był gorszy. Jego spojrzenie dosłownie paliło moją skórę. Chłonął mnie całym sobą. Jego pocałunki doprowadzały mnie do szaleństwa...
   Jednak z drugiego punktu widzenia Louis miał rację. To co robił Hazz było złe. Okłamywał mnie, Jennifer, fanów i siebie. Co by było, gdyby zrezygnował z Jen? Przecież nic by takiego złego nie miało miejsca... Fani by go nie opuścili. Bo ma talent i jest dobry w tym co robi. 
   Idąc przez ulice Los Angeles, rozmyślałam bezsensownie. Ludzie wracali z pracy do domu, moi rówieśnicy mieli teraz czas dla siebie po skończeniu lekcji... Niczego nie świadomi.
   Postanowiłam iść na pobliski plac zabaw, na którym spędzałam kiedyś czas wraz z Rose. Siadłam na jednej z huśtawek. Plac był praktycznie pusty. Bawiło się na nim tylko jedno dziecko, które bacznie pilnowała mama. Zaczęłam odbijać się nogami i przymknęłam oczy. Po chwili huśtałam się już bardzo wysoko. Gorące, czerwcowe słońce padało na mnie, wiatr roztrzepywał moje włosy... Czułam się tak, jak kilka lat temu, kiedy przyprowadzała mnie tu Caroline. Bawiłam się dobre dziesięć minut, kiedy wreszcie zatrzymałam się otwierając oczy. Powstrzymałam się przed tym, aby nie krzyknąć, kiedy przede mną nie wiadomo skąd wyrósł Louis. 
- Hej -przywitał się.
Ja tylko patrzyłam na niego jak idiotka trzymając dłoń na sercu. 
- Przez ciebie zejdę kiedyś na zawał. -wydusiłam po chwili. 
Uśmiechnął się.
- Nie przesadzaj. Nie doprowadziłbym do tego. 
Brunet siadł na huśtawce obok i nie odrywając nóg od ziemi zaczął się dekilkatnie huśtać. 
- Co tu robisz? -spytałam
- A ty? -odpowiedział mi pytaniem
Zamyśliłam się.
- Chciałam po prostu pobyć sama. Pomyśleć nad tym wszystkim... -westchnęłam.
- I jaką podjęłaś decyzję? 
Tym pytaniem nieco mnie zakłopotał.
- Nie podjęłam jej jeszcze w ogóle. To jest trudniejsze niż myślisz, Louis. Ja go na prawdę kocham... 
Kolejny raz dzisiaj poczułam jak głos mi się łamie. Kiedy przypomnę sobie ostatnią noc u niego, serce mi się kraja. I prawdą jest to, że przez te dobre wspomnienia cierpimy bardziej. 
- Chodź do mnie, Płaczku -powiedział wstając z huśtawki.
Zrobiłam to samo i podeszłam do niego, po czym wtuliłam się w jego tors. Rozkleiłam się i słone łzy zaczęły wsiąkać w tors Louis'a. Wiedziałam, że temu chłopakowi mogę zaufać w stu procentach. 
- Wiesz, że on przez ciebie się załamuje? Czemu do niego nie napiszesz? I nie odbierasz telefonów?
Szloch ustał.
- Nie wiem... A powinnam?
- Tak. Wyjaśnijcie sobie wszytko i potem sama zadecydujesz czy lepsze jest rozstanie, czy jednak podtrzymanie tego związku. 
- Postaram się jutro po szkole do niego pójść. -powiedziałam wyswobadzając się z jego objęć. 
- A nie chcesz teraz? Bo właśnie się do niego wybieram
Potrząsnęłam przecząco głową.
- Jak chcesz to możesz iść. Pogadajcie sobie i w ogóle... Ja i tak za raz idę do domu.
Louis przytaknął.
- Jasne. To ja spadam. Na razie Cherrie -powiedział przytulając mnie jeszcze raz.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym każde z nas poszło w przeciwnym dla siebie kierunku...



*nie wiem czy taka osoba istnieje na Twitterze. jeśli tak to przepraszam, za prawa autorskie. 



Rozdział ogółem nudny. 
Znowu pojawił się Louis, który staje się jednym z głównych bohaterów. 
W kolejnym rozdziale pojawi się zapewne Hazz. Ale jeszcze nie wiem... ;/
Z moim samopoczuciem lepiej, i coś mnie tchnie na wesoły rozdział. 
I niedługo pojawi się scenka +18, Napaleńce ;*  xdd

wtorek, 22 października 2013

Rozdział XX


~Cherrie~

   Kiedy przekroczyłam próg mieszkania rozejrzałam się po nim zaciekawiona. Caroline nie było w domu. Jak zawsze w niedziele szła na Mszę Świętą a potem miała czas na spotkania ze znajomymi. Kiedy odłożyłam torbę na półkę w moim pokoju w kieszeni jasnych jeansów zawibrował mój telefon. Nowa wiadomość.

     Louis: Możemy się spotkać.?

Nie wiedziałam, że Louis ma mój numer. On swój mi dał w dzień naszego spotkania. 

     Cherrie: Jasne. Tylko gdzie?

     Louis: Będę pod twoim domem przed 15. 

Nie odpisałam tylko odłożyłam telefon z powrotem do kieszeni i zajęłam się odrabianiem lekcji z piątku. Ilość nauki z każdym dniem malała, zważając zbliżające się wakacje. Na kalendarzu widniała kartka z napisem: niedziela, 2 czerwca 2013 roku. Ostatnie testy miałam już za sobą, co bardzo mi się podobało. Miałam teraz więcej czasu dla znajomych, oraz na zajęcie się sobą oraz Caroline. Co do mojej kuzynki, to ta nadal mi nie powiedziała, gdzie wyjedzie po studiach. Zdradziła mi tylko, że zostaje w kraju. Nie była to zbyt wesoła wiadomość, ze względu na wielkość USA... 
   Po skończeniu pracy domowej z biologii na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wszystko wyuczone i napisane, pomyślałam po czym wstałam z kręconego krzesła. Spojrzałam na zegarek u mojej lewej ręki. Była 14:30. Postanowiłam, że zacznę się szykować, więc poszłam do łazienki. Umalowałam się, ułożyłam grzywkę i wyprostowałam włosy, co należało już do standardu. Więcej problemu miałam z ubraniami. Po dłuższej chwili wybrałam czarne rurki, bluzkę galaxy i jeansową koszulę, w której podwinęłam rękawy do łokci. Buty to czarne Converse, które były już lekko znoszone. Wzięłam jeszcze torbę tą, co zwykle. 
Wyszłam wcześniej niż powinnam, lecz w ogóle nie czekałam na Louisa, gdyż ten stał już przed kamienicą. Ubrany w czerwoną koszulkę, szare rurki, i białe Vansy. Jego włosy tak jak poprzednim razem zaczesane były na bok. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się w moją stronę i przytulił na powitanie. 
- Hej, Louis. -przywitałam się, odwzajemniając uścisk. 
Kiedy wreszcie się z niego wyswobodziłam spytałam:
- Gdzie idziemy? I po co chciałeś się spotkać?
Mina bruneta natychmiast zrzedła. Wydawał się teraz jakby zły na siebie. 
- Może pójdziemy do jakiejś kawiarni, aby na spokojnie porozmawiać -zaproponował na co ja pokiwałam twierdząco głową. 
   Podczas drogi nie zamieniliśmy słowa. Lou był chyba w złym humorze, więc nie chciałam go zdołować, zdenerwować... Czasami kilka osób w mniej więcej w moim wieku spoglądało na nas szepcąc coś do siebie. Zastanowiłam się dlaczego. Przecież o mnie i o Harry'm nikt nie wiedział. Oprócz Louisa, Caroline i Rose. Ale im ufałam z całego serca. Lecz po chwili się zorientowałam. Mimo iż Louis nie był nikim sławnym, to poprzez przyjaźń z Harry'm stał się popularny i rozpoznawalny. I zapewne niejacy ludzie myśleli że jestem jego "przyjaciółką". 
   Siadłam przy stoliku na dwojga, a po drugiej stronie zasiadł Louis. Kawiarnia była prawie pusta, ze względu pory obiadowej. Przyglądałam się brunetowi z zainteresowaniem. Już miałam ponownie spytać o powód naszego spotkania, kiedy sam się odezwał.
- Pamiętasz kiedy prawie pobiłem się z Harry'm? 
Oczywiście, że pamiętałam, nie mogłam tego zapomnieć. Był to nie za rewelacyjny widok...
- Tak. Co do ma do rzeczy?
- Chodzi o powód naszej kłótni. Cherrie, on cię okłamuje. 
Jego głos robił się co raz bardziej cichy. Coś uwięzło mi w gardle.
- Jak to? -pisnęłam
- On ma dziewczynę. Nie jesteś tylko ty.
W tej chwili właśnie zorientowałam się, czym było to "coś" co mi przeszkadzało. 
"Jennifer Nicholson. Dziewczyna Harry'ego Styles'a. Modelka niesamowitej urody (...) "
Czułam, jak ręce zaczynają mi się trząść. Serce zaczęło szybciej bić. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zachciało mi się płakać, a zimny pot spływał po moich plecach. 
- Ale on powiedział... To jest tylko ustawka. Że kocha mnie... -wydukałam.
Louis położył swoją dłoń na mojej, aby mnie uspokoić. 
- Bo tak jest. On cię kocha. Ale dla niego zawsze najważniejsza była kariera. I nie zrezygnuje z "związku" z Jennifer. Poza tym nie może. I ja nie chcę żeby cię zranił tak, jak poprzednią dziewczynę. 
"Sara Green, była dziewczyna Harry'ego Styles'a. Rozstali się przez modelkę Jennifer Nicholson. Jego nową i chyba już stałą ukochaną (...)"
- Czyli mamy się rozstać? -powiedziałam łamiącym się głosem
Louis zastanowił się chwilę. Chyba nie wiedział co mi odpowiedzieć. Nie spodziewał się tego pytania.
- Tak. Raczej tak. Puki nikt o was nie wie. Wiem, że to trudne ale tak będzie lepiej...
"Sensacja! Harry Styles miał romans! Dziewczyną, która go zauroczyła jest Cherrie Howe. Zwykła nastolatka o duszy buntowniczki. Ich związek nie trwał jednak długo, ponieważ Harry zrozumiał, że kocha Jennifer. Howe została wkręcona i nieszczęśliwie zostawiona, przez swojego ukochanego (...) "
Nieoczekiwanie po moich polikach zaczęły spływać łzy. Byłam roztrzęsiona, zszokowana i... czułam się jak idiotka. Chyba nie powinnam mieszać się w ten świat dla mnie tak obcy. Czułam się w nim dziwnie. Nie mogłam się odnaleźć. On ma swoje prawa, które nie zawsze są fair. 
Spojrzałam na Louisa, którego twarz wydawała mi się lekko rozmazana przez łzy w moich oczach. 
- A jeśli... Jeśli byśmy sobie wszystko wyjaśnili? -spytałam z nadzieją nie chcąc odpuścić.
- Nie wiem. Może to coś da. Ale Cher, na prawdę cię lubię i nie chcę żebyś skończyła jak tamta dziewczyna. Nie zasługujesz na to. Jesteś taka... naiwna, że aż bezbronna. -powiedział ocierając moje łzy chusteczką higieniczną. 
- A on i tak nie zrezygnuje z Jennifer, mimo, że jej nie kocha. -dodał po chwili. 
   Jednym gestem chłopak powiedział, żebyśmy wyszli z kawiarni. Posłuchałam, i po chwili byliśmy na zewnątrz. Byłam załamana... Nie wiedziałam gdzie jest moje miejsce, mimo iż znalazłam osobę którą na prawdę kocham. A ona mnie okłamywała. Szła na dwa fronty... Kiedy o tym myślałam tylko się pogarszało, a strumień łez przybierał na sile.
   Nie wiedziałam czy zrezygnować z Harry'ego tak łatwo. Przecież on nie kocha Jennifer... Postanowiłam że się nie poddam, ale jeszcze nie teraz. Niech wie, że się dowiedziałam. 




No i mamy rozdział. 
Chyba długi, więc jestem z siebie dumna ^^
Przepraszam, że tak długo nie było nic nowego, ale przekroczyłam zasrany limit neta, pogrzeb itp... 
Rozdział 20 i koniec sielanki. 
Otóż pojawiła się Jennifer, i to ona będzie punktem zwrotnym całej historii. 
I znowu zadam to pytanie: który rozdział jak na razie najlepszy?
I co mam zmienić w swoim pisaniu?
KC


sobota, 19 października 2013

Rozdział XIX

Dla Mellanie, która jest ze mną zawsze mimo wszystko ;*


~Cherrie~

   I znowu znalazłam się w jego domu... Wszystko wyglądało tak samo jak poprzednim razem. Jak poprzednio dom mojego towarzysza zachwycał swoim urokiem. 
   Rozglądałam się po salonie, ściskając w dłoni porcelanowy, czarny kubek z zieloną herbatą w środku. Przyglądałam się Harry'emu niepewnym wzrokiem. Chciałam mu opowiedzieć sen, który miał miejsce już dawno. Zbierałam się w sobie już jakiś czas i kiedy byłam gotowa, coś ściskało mnie nagle w gardle i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Chyba za setnym razem wypłynęły ze mnie wszystkie słowa i zaczęła się moja opowieść. Spróbowałam opisać to jak najlepiej, ze wszystkimi szczegółami, jak najdokładniej... Cały ten czas nie odważyłam się spojrzeć na Harry'ego. Zatrzymywałam wzrok na oknie, na kubku, na wyłączonym telewizorze, udając jak największe zainteresowanie. Które oczywiście było znikome.
- ... a potem my -chrząknęłam
Zakańczając swoje opowiadanie, odważyłam się po raz pierwszy spojrzeć na bruneta. Przyglądał się mi cały czas bez przerwy. Jego wzrok i wyraz twarzy mówiły, że jest zainteresowany i zaintrygowany potokiem słów które wydobywały się z moich ust. Ja zaś, kiedy zatrzymałam wzrok na nim oczekiwałam jakiejkolwiek reakcji.
- Wiesz... Nie spodziewałem się tego. -powiedział po długiej chwili ciszy, po moim monologu.
Nie zrozumiałam do końca. 
- Czyli?
- Chyba zaczęłaś mnie postrzegać pod tym względem. -spojrzał znacząco
Spuściłam wzrok paląc raka. Upiłam łyk herbaty i odetchnęłam głęboko. Podniosłam po jakimś czasie wzrok. 
- Nie jesteś zły?
Zaśmiał się.
- A powinienem?
Wsłuchałam się w myślach w moje słowa. Brzmiały na prawdę żałośnie. Nie mógł być zły. To nie ode mnie zależy, co mi się śni... Chociaż zależy jak na to patrzeć. Sny są podobno naszą wyobraźnią. 
- Mogę ci powiedzieć że ja także postrzegam cię tak jak ty mnie. Jesteś na prawdę piękna, masz swoje atuty -tu spojrzał na chwilę na mój biust, lecz po chwili przeniósł go na moja twarz. -i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem tobą zafascynowany i że mnie podniecasz -uśmiechnął się zadziornie krzyżując swoje nogi w kostkach, które położył na stoliku.
O boże, pomyślałam po czym oczy prawie wyszły mi na wierzch. Często byłam samokrytyczna, jeśli chodzi o moją osobę. Nie sądziłam jednak, że jestem brzydka i mało urodziwa. I lubiłam gdy ktoś mówił mi komplementy. Tym bardziej jak robił to Harry. A to, co powiedział dosłownie przed sekundą przeszło moje oczekiwania. 
Myślałam, że mnie wyśmieje, kiedy dokończę swój sen. Że powie że jestem naiwna. A ja go chyba na prawdę kochałam i on mnie także.
   Siedzieliśmy i rozmawialiśmy aż na zegarze wybiła godzina 22. Dzisiaj także odpadał powrót do domu. Harry chyba nie miał nic przeciwko, żebym została u niego. 
- Poszłabym się wykąpać -powiedziałam wstając z kanapy. 
- Wiesz gdzie jest łazienka?
Pokiwałam twierdząco głową.
- Tylko nie będę spała w tym -wskazałam na to, w co byłam ubrana.
Chłopak chyba zrozumiał, bo także wstał i jednym gestem dał mi znać, żebym poszła za nim. Poszliśmy do sypialni, w której spędziłam kiedyś noc. Hazz podszedł do szafy i wyciągnął z niej czarną koszulkę bez żadnego nadruku, oraz szare bokserki, które położył na łóżku. 
- Ręczniki są w górnej szafce w łazience. -powiedział i wyszedł z pokoju, dając mi czas na przebranie się. 
Kiedy zamknął za sobą drzwi zaczęłam zdejmować z siebie po kolei ubrania, zaczynając od szarej koszuli bez rękawów z ćwiekami na kołnierzyku. Zostając w samej bieliźnie ruszyłam do łazienki. 
   Wchodząc pod prysznic wzięłam ze sobą bieliznę, aby ją jako tako uprać, aby mieć się w co jutro ubrać. Gorąca woda spływała po moim ciele, od głowy, aż po kostki. Mokre włosy opadały na ramiona. Przymknięte oczy pozwalały się zrelaksować... Kiedy je otworzyłam, wzięłam z półki butelkę z żelem do kąpieli. Odkręciłam ją i powąchałam płyn. Miał zapach zielonego jabłka. Wylałam trochę na dłoń i zaczęłam smarować po swoim ciele. Kiedy spłukałam włosy i pianę z całej mnie, wyszłam spod prysznica i sięgnęłam po pierwszy lepszy ręcznik. Wytarłam się, po czym powiesiłam moją bieliznę na podgrzewanym wieszaku na ręczniki. Już miałam wychodzić, kiedy zorientowałam się, że czegoś zapomniałam. Nie wzięłam naszykowanej dla mnie koszulki. Przeklnęłam się w duchu i po cichu wyszłam z łazienki. Usłyszałam włączony telewizor. Pomyślałam, że Hazz jest na dole. Pewniejszym krokiem poszłam do sypialni i moja mina zrzedła, kiedy zobaczyłam przed sobą Harry'ego. Jęknęłam cicho i mocniej ścisnęłam dłonie na ręczniku, którym się owinęłam. 
Brunet mierzył mnie wzrokiem, przez jakiś czas. 
- Zapomniałaś -powiedział wskazując na czarną koszulkę.
- Dlatego po to przyszłam... 
Zrobiłam kilka kroków w stronę łóżka, po czym wzięłam przygotowane dla mnie wcześniej rzeczy. Została mi tyko jedna ręka do podtrzymywania białego ręcznika, co irytowało mnie jeszcze bardziej. Przesunęłam rękę na sam przód i odwróciłam się w stronę drzwi wyjściowych z sypialni. Chyba zrobiłam to za szybko, ponieważ ręcznik delikatnie osunął się z moich pleców, zatrzymując się na dolnej ich partii. 
- Extra... -mruknęłam odchylając głowę do tyłu, po czym moje włosy opadły na plecy.
Odwróciłam się na chwilę w stronę Harry'ego. Patrzył na mnie tak, że aż przechodziły mnie ciarki, jego spojrzenie paliło mnie od środka, doprowadzało do szału... Patrzył na mnie z takim porządnaniem, które wiedziałam, że już należy do moich ulubionych.
   Wychodząc z łazienki układałam palcami dopiero co wysuszone włosy. Koszulka Harry'ego była na mnie za duża może o dwa rozmiary, lecz dobrze się w niej czułam i była wygodna. Zeszłam na dół do bruneta, który właśnie wkładał naczynia do zmywarki, po swojej dopiero skończonej kolacji. 
- Idziesz spać? -spytałam opierając się o framugę.
Brunet przeniósł wzrok na mnie, po czym pokiwał twierdząco głową. 
   Kiedy znaleźliśmy się w sypialni, bez słowa, ułożyłam się na łóżku wtulając w czarną poduszkę. Hazz położył się obok mnie. Wpatrywaliśmy się w siebie przez długi czas nie mówiąc ani słowa. Chłopak w pewnym momencie cmoknął mnie w czubek nosa.
- Wiesz... Nie spodziewałem się, że kiedyś przekonam cię do narkotyków -zaśmiał się
Zrobiłam naburmuszoną minę i uderzyłam go lekko w ramię. 
- Idiota... 
- Ale muszę ci powiedzieć, że podobał mi się ten twój sen. -ciągnął, po czym pocałował mnie w usta.
Nie odpowiedziałam już nic. Wtuliłam się w niego i naciągnęłam na siebie biały koc. 



Przepraszam, że dodaję dopiero teraz, ale wynikły pewne koszmarne sprawy prywatne...
Niektórzy z Was wiedzą o co chodzi.
Rozdział jest nawet niezły, zważając na to, jak się teraz czuję.
Co do nn to nie wiem kiedy będzie.
KC

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział XVIII


~Cherrie~

   Rozwalona na kanapie oglądałam w telewizji jakiś program o dekoracji wnętrz. Popijałam colę z oszronionego delikatnie kubka, w którym pływały kwadratowe kostki lodu... 
   Co chwilę spoglądałam na zegar. Czekałam na Harry'ego. Byliśmy umówieni o 14. Dlaczego tak wcześnie? Hazz chciał poznać Caroline. Chyba uznawał się za mojego stu procentowego chłopaka, więc wypadało by się przedstawić. Symbolicznie należy to zrobić rodzicom, lecz w moim przypadku jest inaczej. 
   Moja kuzynka, niczego nie świadoma, siedziała u siebie w pokoju rozmawiając przez telefon z koleżanką. Rzadko w sobotni dzień nic nie robiła. Ale cieszyłam się, że może się rozluźnić, wypocząć... A propos rozluźniania to ja taka nie byłam. Dostawałam świra, nie wiedząc kiedy Harry stawi się przed drzwiami i kiedy będzie musiał porozmawiać z Caroline. Jak będzie wyglądała ich konwersacja? To denerwowało mnie jeszcze bardziej... 
   W pewnej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Serce zatrzymało na chwilę swoją akcję, zaś potem zaczęło walić jak oszalałe. 
Zerwałam się z kanapy poprawiając włosy, po czym ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Kiedy stanęłam przed nimi nacisnęłam klamkę i pociągnęłam drzwi w swoją stronę. Moim oczom ukazał się brunet z pięknymi zielonymi oczami i rządkiem śnieżnobiałych zębów. Owy chłopak pochylił się nade mną i pocałował mnie w polik, po czym zrobił to drugi raz. Tym razem celował w usta. 
Przywitałam się z nim typowym dla mnie "Hej, Hazz" i bez słowa więcej ruszyliśmy do salonu. Kiwnięciem głowy Harry dał mi znak, że jest gotowy. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę pokoju Caroline. Nie otwierając drzwi powiedziałam:
- Caroline? Chodź proszę na chwilę.
Nie czekałam długo. Po chwili brunetka wyszła ze swojej sypialni. Już miała rzucić coś, żebym się odczepiła, lecz jej wzrok zatrzymał się na stojącym za mną brunecie. 
Stał oparty o futrynę wejścia do salonu. Odwróciłam się przez ramię w jego stronę, zaś on ruszył w moją stronę. Kiedy znalazł się w odpowiedniej odległości wyciągnął rękę w stronę Caroline.
- Cześć. Harry -powiedział.
Moja kuzynka uścisnęła rękę chłopaka patrząc na niego skupionym wzrokiem.
- Caroline. -wydusiła po chwili.
Przeniosła wzrok na mnie, chyba żądając wyjaśnień. Skąd on się tu wziął, kim jest że go zaprosiłam...
- Mój chłopak, Hazz. Moja kuzynka Caroline. -przedstawiłam ich sobie.
- Aha. To ciebie wtedy widziałam -powiedziała uśmiechając się, po czym roztrzepała mu włosy.
- Opowiesz mi może coś o sobie? -dodała po chwili.
Obydwoje stanęliśmy jak wryci. Nie wiedziała kim on jest?! 
- Okay, ale to może kiedy indziej. Bo się umówiliśmy i chcieliśmy gdzieś wyjść... -powiedziałam łapiąc chłopaka za rękę. 
- Jasne -uśmiechnęła się, po czym wyminęła nas i wzięła ze stołu pustą szklankę po mojej coli. 
Skierowała się z nią do kuchni i wsadziła do zmywarki. Wymieniłam z Harry'm zdziwione spojrzenia, po czym poszliśmy za Caroline. 
- To my idziemy.... -powiedziałam całując dziewczynę w policzek kiedy znalazłam się przy niej.
- Dobrej zabawy. -uśmiechnęła się 
- Miło było poznać. -skierowała do Harry'ego.
Pociągnęłam chłopaka za rękę po czym wyszliśmy z kamienicy. 


                                                        ~ ~ ~ ~


- Czy u ciebie to jest rodzinne, że nikt nie poznaje sławnych osób? -spytał kiedy wsiadaliśmy do jego samochodu. 
Zapięłam pas bezpieczeństwa i spojrzałam na niego kontem oka. 
- Nie wiem... Myślałam, że ona cię pozna. -wzruszyłam ramionami.
Harry zaśmiał się, po czym odpalił auto i zjechał z chodnika na główną ulicę. 
- Jakie plany na dzisiaj? -spytałam, aby zmienić temat
- Może pojedziemy do mnie? -zaproponował.
Ten pomysł od razu mi się spodobał. Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się do niego. 
   Jechaliśmy w ciszy, zaś ja cały czas się zastanawiałam nad tym, że jeszcze nikt o nas nie wie. Ukrywamy swój związek, naszą znajomość już od miesiąca. A nikt oprócz Louisa, Rose i Caroline nikt o tym nie wiedział. 
A co by się stało gdyby nasz romans ujrzał światło dzienne? Co by powiedzieli na to fani Harry'ego, jego znajomi, menager i ludzie z branży? 
Oprócz tego cały czas po głowie chodziła mi jedna rzecz. Coś, co nam przeszkadzało w związku, coś, o co Harry pokłócił się z Louis'em, coś, co Harry przede mną ukrywał.
Potrząsnęłam głową. Nie chciałam zaprzątać sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami. 
   Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Pomyślałam, że Hazz będzie ciekawy snu, który chciałam mu opowiedzieć kiedy będziemy już u niego.




Nie jest za długi i bez sensu.
Ale w kolejnym rozdziale coś się fajnego wydarzy ;33
Jak widzicie zmieniłam nieco wygląd bloga ;)
Zapraszam na bloga z imaginami mojej koleżanki: klik!

piątek, 11 października 2013

Rozdział XVII


~Cherrie~

- Masz chłopaka?! -rzuciła Rose w piątek, kiedy wchodziłyśmy do sali w której miałyśmy pierwszą lekcję.
Skąd wiedziała? Czy Caroline jej wygadała? Czy może ktoś widział mnie i Harry'ego? Nie sądziłam, że moja przyjaciółka dowie się o tym tak szybko. Siadając do ławki zajęłam się wypakowywaniem książek udając, że nie słyszałam jej pytania.
- Ogłuchłaś? 
- Nie, Rose. Nie mam chłopaka. -powiedziałam bez namysłu
- Kłamiesz. Widzę różnice w twoim zachowaniu. Poza tym, masz coraz mniej czasu dla mnie. I nie zapominaj: masz kuzynkę.
Wiedziałam, że słabo kłamię, a Rose jest niezłym szpiegiem. Zawsze wszystko wiedziała, dopytywała i musiała znać prawdę.
- Dobra. Mam chłopaka. -westchnęłam otwierając zeszyt.
- Ip! Opowiadaj! -pisnęła Rose. Chyba za głośno, bo usłyszała to ani od matematyki. Spojrzała na nas wzrokiem który aż doprowadził mnie do dreszczu.
- Przepraszamy... -bąknęłyśmy jednocześnie, spuszczając głowę, na co nauczycielka założyła swoje okulary i zaczęła pisać coś w dzienniku.
- Jak ma na imię? -szepnęła cicho
Zastanowiłam się chwilę. Nie wiedziałam czy mam jej powiedzieć prawdę.
- Harry.
- To anglik? -spytałam zaintrygowana
- Może -szepnęłam spoglądając na nią znad zeszytu w którym niby coś pisałam.
- Masz jego zdjęcie?
- Ech... Tak. Pokażę ci na następnej przerwie... -dopowiedziałam szybko.
Aż podskoczyłam, kiedy nauczycielka walnęła wskaźnikiem w moją ławkę. Odwróciłam się w jej stronę. Założyła ręce na piersi i popatrzyła na mnie karcącym wzrokiem. Cała klasa mnie obserwowała. Spaliłam raka i wbiłam wzrok w zeszyt.
- Howe, do ostatniej ławki -powiedziała nauczycielka, po czym wzięłam swoje rzeczy i przeniosłam się na koniec klasy, klnąc niemiłosiernie w duchu.


                                                               ~ ~ ~ ~


   Siadłyśmy z Rose na schodach w tak zwanym naszym miejscu. Każdy wiedział, że ono należało do nas. Każdy kto nam je zajął miał przejebane do końca swoich dni w tej szkole. Na korytarzu było prawie pusto, ze względu na późną godzinę. Prawie wszyscy już pokończyli lekcje tylko nie my...
   Siadłam na półpiętrze zginając nogi i podciągając je pod brodę. Wyjęłam telefon z kieszeni i odblokowałam go, po czym znalazłam w galerii jedno ze zdjęć Harry'ego. Zasłoniłam dłonią ekran i popatrzyłam na moją przyjaciółkę poważnym wzrokiem.
- Choćby nie wiem co, morda na kłódkę, jasne? 
- Aż tak zabójczy nie może być, żebym zaczęła piszczeć -powiedziała śmiejąc się.
Westchnęłam i pokazałam jej ekran telefonu.
Mogłabym spodziewać się każdej reakcji, oprócz tej jaka nastąpiła. Rose zaczęła śmiać się jeszcze głośniej
- Dobre... -wydusiła po kilki minutach.
Spojrzałam na nią z nie dowierzaniem. Przyglądała mi się chwilę i chyba coś zrozumiała... że mówię prawdę.
- Ty. Serio? To jest żart, co nie? Harry Styles? Wkręcasz mnie? 
- Nie. -powiedziałam 
- Jak się poznaliście?! -wybuchła z ciekawości Rose.
   Opowiedziałam jej wszystko po kolei. Jak na niego wpadłam, jak zawiózł mnie do szpitala, jak umówiliśmy się następnego dnia, jak spędzaliśmy razem czas, jak mnie pocałował, nasze randki... Uśmiechnęłam się do tych myśli, wspominając je dobrze. 
Rose nie odzywała się chwile po tym, kiedy zakończyłam swój monolog, Opierała się tylko o swój plecak i patrzyła na mnie z zainteresowaniem i jednocześnie nie dowierzaniem. Chciała chyba o coś zapytać, lecz bała się, czy nie palnie gafy.
- A więc... Jesteś jego dziewczyną. Jak... Jakim sposobem tego jeszcze nie wygadałaś?
Zastanowiłam się chwilę. W sumie sama nie znałam odpowiedzi. Po prostu nie widzę w Harry'm gwiazdy. Jest dla mnie normalną osobą. Taką jak ja.
Nie odpowiadałam długo, więc Rose zadała inne pytanie.
- Wiesz ile dziewczyn marzy o tym, aby być na twoim miejscu? 
- Chyba tak. W sumie nawet sama nie wiem dlaczego... -wzruszyłam ramionami.
- Czy ty się kobieto słyszysz?! Jakie on ma ciało, uśmiech, oczy, głos... A ty gadasz takie głupoty. I mam jeszcze jedno pytanie.. Jaki jest w łóżku?
- Rose! -skarciłam ją, po czym zalałam się rumieńcem. 
Od razu przypomniał mi się tamten dziwny sen, który jednak przypominałam sobie z uśmiechem.
Wstałam rozprostowując nogi i wyciągnęłam rękę w stronę mojej przyjaciółki.
- Chodź, Rosalie. Idziemy na małe zakupy -powiedziałam, po czym spotkałam się z wilczym spojrzeniem blondynki.
Nigdy nie lubiła, kiedy zwracałam się do niej pełnym imieniem. Nie znosiła każdego nauczyciela, który sprawdzając listę obecności dochodził do jej numerku w dzienniku.
- Wagary?
- Tak jakby -uśmiechnęłam się.
Rose wstała, zaś ja złapałam ją za rękę i biorąc z szatni nasze kurtki wyszłyśmy ze szkoły udając się na przyjacielski wypad do miasta.   


poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział XVI


~Cherrie~

   Otworzyłam oczy i wodziłam wzrokiem po pokoju, który nadal szokował swoim pięknym wyglądem. Nie przerywając mojego zajęcia, dotknęłam ręką miejsca obok mnie. Było puste. W
Odwróciłam się i Harry'ego już nie było. Westchnęłam, na wspomnienie wczorajszego dnia i wieczoru. Czy można chcieć czegoś więcej? Odpowiedź brzmi nie.
Wstałam z łóżka i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze toaletki. Mimo iż byłam zaspana, moja twarz promieniała radością. Moje ubranie było pomięte, a włosy roztrzepane. Lecz byłam szczęśliwa... 
   Zwróciłam się stronę drzwi i po cichu wyszłam z sypialni. Nie wiedziałam bardzo gdzie się kierować, aby zejść na parter, lecz pomógł mi cudowny zapach grzanek unoszący się po mieszkaniu. 
Kiedy znalazłam sie na dole, zobaczyłam mojego ukochanego. Stał w kuchni, pochylony nad kuchenką i widać robił śniadanie. Podeszłam do niego od tyłu na palcach i delikatnie objęłam go w pasie.
- Hej, Hazz -mruknęłam zaciągając się zapachem jego białej koszulki.
Kiedy chłopak odwrócił się o mało nie zeszłam na zawał a z moich ust nie wydobył się krzyk. W porę zasłoniłam usta dłonią. 
- Hej, Cherrie -powiedział chłopak
Był niższy niż Harry, miał ciemne blond włosy i niebieskie oczy. Był oczywiście jak najbardziej przystojny, lecz w tej chwili nie zwracałam na to zbytnio uwagi...
- Louis Tomlinson. 
Wyciągnął rękę w moją stronę.
- Kim jesteś? -spytałam przyglądając się mu.
- Przecież przed chwilą się przedstawiłem.
- Nie o to chodzi. Może inaczej... Kim jesteś dla Harry'ego i co tu robisz?
- Jestem jego przyjacielem i jak widzisz, robię dla ciebie śniadanie.
Patrzyłam na niego chwilę, lecz po chwili mimowolnie się uśmiechnęłam. Poczucie humoru chłopaka było dobitne. 
   Siadłam przy stole, a po chwili na blacie przede mną wyrósł talerz pełen grzanek w jajku. Powąchałam danie i od razu wiedziałam, że Louis jest świetnym kucharzem.
- A więc... -zaczął -Jesteś dziewczyną Harry'ego? 
Zastanowiłam się chwilę, czy mogę tak się nazwać. W końcu sam to potwierdził, tak się zachowywaliśmy.... Lecz było coś, co mi nie dawało do tego pewności. Jednak nie wiedziałam w tej chwili co to jest.
- Tak -odpowiedziałam zabierając się za pierwszą grzankę.
- A gdzie on jest? -spytałam, kiedy blondyn siadł równolegle do mnie na jednym z krzeseł wykonanych z ciemnego drewna.
- Em... -wydawał się zmieszany -Musiał coś załatwić.
Fakt. Wczoraj mi to mówił, jednak żeby o 9 już do nie było w domu?
   Po chwili zorientowaliśmy się, że nasza rozmowa krąży tylko wokół Styles'a. Zmieniłam temat
- Opowiedz mi coś o sobie.
Louis miał 21 lat, studiował fiilologię angielską, był na drugim roku i był przyjacielem Harry'ego od czasów podstawówki. Jego rodzice mieszkają w Washingtonie. Przyjaźń jego i Harry'ego była wyjątkowo mocna, ze względu na to, co razem przeszli. Otóż ich przyjaźń była krytykowana na różnicę wielu między nimi. Koledzy z klasy Louis'a zawsze naśmiewali się, że koleguje się z dzieckiem. A to były tylko dwa lata... Jednak potem przestali komentować to poprzez samą osobę Harry'ego. Stał się wysportowany i potrafił złamać komuś rękę w sekundę. To, że stał się sławny także mu pomogło...
   Jak w każdej przyjaźni było wiele kłótni. Ja i Rose także rozstajemy się, to wracamy do siebie... Lecz jeden raz pokłócili się na całe pół roku. Sława Harry'ego ma swoje plusy i minusy. Tak jak w sumie wszystko... Hazz przesadzał ze swoim "gwiazdorskim życiem", z imprezami. Louis miał tego kompletnie dość. Lecz na szczęście w końcu zrozumieli ile dla siebie znaczą i powrócili do naprawy swojej wieloletniej znajomości. 
   Louis był singlem, co bardzo mnie zdziwiło ze względu na jego niepowtarzalną urodę. Niebieskie oczy były niemal hipnotyzujące. 
- Mam pytanie... Skąd ty mnie znasz? -spytałam po dobrych trzech godzinach
Louis zamyślił się na chwilę, po czym popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Hazz nie umie trzymać języka za zębami. Poza tym widziałem twoje zdjęcia w jego telefonie -powiedział wzruszając ramionami.
- Aha... -rzuciłam wbijając wzrok w okno wychodzące na ulicę.
Zastanowiłam się, dlaczego Harry nigdy nie powiedział mi o Louis'ie. Przecież był taki miły... Może po prostu o tym zapomniał?
   Za oknem świeciło słońce, które wkradło się do domu. Promienie padały na żyrandol z imitacji diamentów i po pomieszczeniu rozprzestrzeniły się różnokolorowe linie. Uśmiechnęłam się i śledziłam je wzrokiem. Jedna z nich padła na drzwi, które w tym samym momencie się otworzyły. Hazz wszedł do środka z dużą, papierową torbą w dłoni. Kiedy mnie zobaczył, jego wzrok stał się pełen uczucia. Podszedł do mnie i do Lou wolnym krokiem, wcześniej zamykając drzwi. Przybił z Louis'em typowo męską piątkę, po czym znalazł się przy mnie. Nie wiem kiedy, a nachylił się nade mną składając na moich ustach, krótki, lecz uroczy pocałunek. 
- Hej -przywitał się z nami -Przywiozłem ci coś na zmianę. -dodał, kierując słowa w moją stronę. 
Wręczył mi torbę, zaś ja zajrzałam do środka. Na wierzchu leżała moja ulubiona bluzka.
- Dzięki -powiedziałam, po czym wstałam z krzesła.
Jęknęłam, kiedy rozprostowałam nogi. Dało się znać czterogodzinne siedzenie w tym samym miejscu.
- Idę się przebrać.
Ruszyłam na górę, potem korytarzem, aż wreszcie dotarłam do sypialni, w której spędziłam dzisiejszą noc. Położyłam torbę na łóżku i sięgnęłam po suwak bluzki, którą miałam na sobie, kiedy zastygłam w bez ruchu, kiedy ktoś wszedł do środka. W lustrze zauważyłam że do pokoju wszedł Harry. Przysiadł na łóżku jak gdyby nigdy nic. 
Już miałam powiedzieć, żeby wyszedł bo chcę się przebrać, kiedy ten sięgnął po torbę i zaczął wciągać z niej różne rzeczy. Ubrania, szczoteczka do zębów, prostownica, kosmetyki i... bielizna. Spłonęłam rumieńcem i spuściłam głowę.
- Podoba mi się -powiedział pokazując czarny biustonosz z czerwoną koronką.
Szybko podeszłam do bruneta i zabrałam mu ową rzecz z ręki. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, lecz po chwili zauważył skąd wynikło moje zażenowanie. Wstał i ruszył do drzwi. Już miał je otworzyć, kiedy odwrócił się do mnie przez ramię i zmierzył mnie wzrokiem.
- Czekam na dole -powiedział zatrzymując się na mojej twarzy.
- Jasne.
Zamknął za sobą drzwi i wreszcie mogłam zająć się sobą. Zaczęłam po woli się ubierać, potem malować korzystając z toaletki, czesać i prostować włosy, układając grzywkę. Skończyłam upiększać się po dobrych piętnastu minutach. Wyszłam z pokoju i zaczęłam poszukiwać łazienki. Kiedy ową znalazłam umyłam zęby i szczoteczkę spakowałam do torebki, o którą Harry także się postarał. 
   Wyszłam z łazienki z delikatnym uśmiechem na twarzy, lecz znikł, kiedy zobaczyłam stojących po środku kuchni chłopaków. Stali blisko siebie i mierzyli się wzrokiem. W ich spojrzeniach było coś z nienawiści. Mieli za sobą chyba poważną rozmowę. Chciałam jak najszybciej ich rozdzielić, lecz nie wiedziałam za bardzo jak. 
- Um... Jestem gotowa. 
Harry odwrócił się w moją stronę.
- Zawiozę cię do domu -powiedział kierując się w stronę drzwi, biorąc przy okazji torbę z rzeczami w których wczoraj tu przyjechałam. 
- Na razie, Louis -powiedziałam do blondyna. 
Spojrzał na mnie, a wyraz jego twarzy kompletnie mnie zaszokował. Patrzył na mnie ze... współczuciem? Nie rozumiałam co miało miejsce przed chwilą, lecz nie chciałam zaprzątać sobie tym teraz głowy. Wyszłam za Harry'm i od razu wsiadłam do Range Rover'a. 
- Zawieź mnie do galerii. -powiedziałam nie spoglądając w jego stronę.
Był poważny i nie miał ochoty na rozmowę. Tym razem to ja pochyliłam się w jego stronę i pocałowałam go delikatnie przygryzając jego wargę. 



Pojawił się Louis a rozdział... 
Cóż, długi ^^
I chyba moja wena wraca, chociaż rozdział i tak beznadziejny ;__;

sobota, 5 października 2013

Rozdział XV


~Harry~

   Siedziałem w aucie zaparkowanym przed kamienicą w której mieszkała Cherrie. Czekałem na nią wystukując różne rytmy o kierownicę. Nuciłem przy okazji piosenki The Rolling Stones z płyty, która właśnie grała. 
Co chwila spoglądałem na zegarek u mojej lewej ręki. Na tarczy widniała godzina 17:35. Spojrzałem po raz kolejny w stronę drzwi, z których miała wyjść dziewczyna. Nie dawała o sobie jak na razie znać... Przymknąłem oczy i oparłem się o siedzenie zasłuchując się w kolejnej piosence...
   Aż podskoczyłem, kiedy ktoś zapukał w szybę. Otworzyłem oczy i odwróciłem głowę do źródła dźwięku. Po drugiej stronie stała Cherrie. Nachylała się w moją tronę. Machała mi, a na jej ustach widoczny był szeroki uśmiech. 
Wskazałem jej drzwi od strony pasażera i szybko obeszła auto. Po chwili znalazła się w środku. 
- Hej -powiedziała uśmiechając się.
Odpowiedziałem jej tym samym i za chwilę zadałem jej pytanie:
- Gdzie chcesz jechać?
- Hmm... Co powiesz na twój dom? 
- Skąd taka propozycja?
Cherrie wydawała się speszona i spuściła wzrok. Wbiła go w swoje umalowane na czerwone paznokcie. Nie odzywała się przez chwilę
- Tak. Po prostu. Nigdy w nim nie byłam, więc wiesz. -odezwała się w końcu, po czym spłonęła rumieńcem.
Wiedziałem, że kłamie, lecz nie dopytywałem o nic więcej. 
   Przekręciłem kluczyki w stacyjce i po chwili byliśmy na drodze. Jechaliśmy około pół godziny. Mój dom znajdował się w Hollywood. Tak wymagał mój menager. Dobra dzielnica, inni sławni ludzie. Czasami mnie męczyło położenie mieszkania. Nocne kluby, restauracje, kino... Nie dało się tu nudzić, lecz może to było tym powodem dla którego byłem trochę zrażony do okolicy.
Zatrzymując się przed moim domem rozejrzałem się uważnie. Często stali przed nim fotoreporterzy i natrętne czasami fanki. 
   Wysiadłem z auta i okrążyłem je. Podszedłem do drzwi pasażera i otworzyłem je przed Cherrie. Uśmiechnęła się w podzięce i zamknęła za sobą drzwiczki, po czym podeszliśmy do drzwi wejściowych mojego domu. Otworzyłem je i wpuściłem Cher jako pierwszą. Rozglądała się uważnie, lustrowała każdy mebel w domu. Chciała coś powiedzieć, lecz nie wiedziała czy nie palnie gafy.
- Ładny dom -powiedziała w końcu.
Uśmiechnąłem się. Zgadzałem się z jej słowami. 
Weszliśmy do salonu i siedliśmy na kanapie. Od razu pogrążyła nas rozmowa. Przyglądałem się Cherrie z uwagą. Była piękna. Każdy jej ruch był pełen wdzięku i uroku...


~Cherrie~

   Porównywałam tego Harry'ego do tego z mojego snu. Różnił się pod wieloma względami, lecz w rzeczywistości był o wiele przystojniejszy. Chciałam mu go opowiedzieć, lecz było to bardzo krępujące. Pomyślałam że tak na prawdę może go to nie interesować. 
   Rozmawialiśmy o planach na jutrzejszy dzień. Harry powiedział, że ma coś ważnego do załatwienia i spotkanie z ludźmi z branży. Ja miałam i dzisiaj i jutro wolne, ze względu małego remontu w szkole. Jakiś idiota zostawił niedopałek i miał miejsce pożar. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Ucierpiały jedynie sale lekcyjne na drugim piętrze. 
   Chłopak wstał i zniknął na chwilę w kuchni. Kiedy wrócił w ręku trzymał dwa wysokie kieliszki a w nich za pewne znajdowały się procenty. Nigdy nie widziałam, żeby Hazz pił. Zawsze wydawał się takim aniołkiem. Grzecznym chłopcem. Lecz na takiego nie wyglądał. Liczne tatuaże zdobiące jego ciało, roztrzepana fryzura lekko zaczesana do tyłu. Wszystko dopełniała czarna koszulka, ciemne jeansowe rurki i czarne Converse które miał obecnie na sobie. 
- Cher? -wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechał się do mnie ukazując swoje urocze dołeczki...
- Ta. Dzięki.. -powiedziałam biorąc zimny kieliszek w dłoń. 


                                                                  ~ ~ ~ ~


   Nastała północ. Nie widziałam sensu, aby wracać do domu. Caroline, za pewne nie będzie zadowolona, lecz byłaby bardziej zła, gdyby się dowiedziała, że mój chłopak jechał po pijanemu... 
W pewnej chwili naszła mnie jednak inna myśl. Zastanawiałam się nad miejscem gdzie spędzę noc. Jego sypialnia, powiedział mi głosik w mojej głowie. Potrząsnęłam głową, dając mu tym samym znać, że nie jest mile widziany.
   Kiedy wsadziłam wszystkie naczynia do zmywarki, wstałam z kucek i odwróciłam, po czym wpadłam na Harry'ego. 
- Sorry... -wymamrotałam spuszczając wzrok. 
Chłopak zaśmiał się i objął mnie rękoma. Przeszedł mnie dreszcz. Jego ciepła dłoń zsuwała się z moich pleców, to znów wracała na górę... 
- Zostajesz u mnie do rana, tak?
- Jeśli to nie problem. 
Spojrzałam mu w oczy i ponownie mnie zatkało. Zieleń jego tęczówek była tak intensywna, że czułam że w nich tonę. I ten błysk w oku... Doprowadzał mnie do szaleństwa i w sekundzie pożałowałam tego, że podniosłam wzrok.
- Najchętniej już mogę się położyć -powiedziałam
Hazz złapał mnie za rękę, dając tym samym znać, żebym poszła za nim. Wyszliśmy z kuchni i ruszyliśmy na piętro. Szliśmy korytarzem który był wyjątkowo długi jak na mieszkanie. Ogółem dom mojego towarzysza zachwycał wielkością. Zatrzymaliśmy się w końcu przed drewnianymi drzwiami w kasztanowym kolorze. Hazz otworzył je po czym znaleźliśmy się w sypialni. Na środku stało duże, dwuosobowe łóżko przykryte srebrną narzutą. Na nim znajdowało się wiele poduszek. Szafka nocna, na której stała urocza lampka. Na ścianach czarno-białe obrazy oraz te w sepii od razu do mnie przemówiły. Toaletka, przy której stało białe krzesło. Jasnoszara podłoga kontrastowała z prawie czarnymi ścianami. Oświetlona półka na której stało kilka zdjęć w białych ramkach. Ciężki, złoty żyrandol wyjątkowo rzucał się w oczy. Na równoległej ścianie do łóżka wisiał duży, płaski telewizor. Duże okno przy których wisiała ciężka, szara zasłona. Gdzieniegdzie poustawiane rośliny w wysokich, szarych donicach. Cały pokój oświetlał ogień, który tlił się w kominku... Ścisnęło mnie w sercu. Osoba, która projektowała to pomieszczenie musiała mieć niepowtarzalny gust. 
- Wchodzisz czy nie? -usłyszałam za sobą 
- Tak -odpowiedziałam po chwili i zrobiłam krok do przodu.
- Czyj to pokój? -dodałam po chwili
- Mój -odpowiedział
Mogłam stwierdzić, że Hazz miał najpiękniejszą sypialnię na świecie. I dzisiaj miałam zaszczyt spędzić w niej noc. Ale za raz... Skoro ja tu miałam spać...
- Gdzie będziesz spał ty? -palnęłam nieświadomie.
- Także tutaj.
Serce podskoczyło mi do gardła. Żartował sobie ze mnie czy mówił serio?
- Rozgość się a ja idę na dół -powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Zrobiłam kolejny krok do przodu i doszłam do środka pokoju rozglądając się po pokoju. Zobaczyłam, że na półce stoi nie wielkich rozmiarów radio. Skorzystałam z okazji i włączyłam je bardzo cicho. Siadłam na łóżku i poczułam, że oczy same mi się zamykają. Zdjęłam buty i opadłam bezwładnie na miękkie poduszki. Wszystko przesiąknięte było zapachem Harry'ego. Pasowało mi to nawet bardzo więc zatraciłam się całkowicie w spędzaniu tej chwili...
   Nie wiem czy już spałam czy może jeszcze odpowiednio kontaktowałam. Czułam jak ktoś kładzie się obok mnie, obejmuje w talii, przytula mnie od tyłu, bawi się pierścionkiem na mojej lewej dłoni... Poczułam jego usta na moim policzku.
- Hazz... -mruknęłam rozbudzając się i przekręcając na plecy.
Mimo panującej ciemności w sypialni, dostrzegłam w co ubrany jest chłopak. Lub może w co nie jest... Nie miał na sobie koszulki. Teraz widziałam w pełnej okazałości rysunki na jego ciele. Dwie jaskółki na obojczykach, spory motyl na brzuchu, statek na ramieniu. Chciałam dotknąć jego idealne ciało, aby przekonać się czy jest prawdziwe. Ktoś taki nie miał prawa istnieć.
Jego ciepłe ciało przy moim. Ręka, która mocno mnie przytulała...
Chłopak nachylał się nade mną wpatrując się we mnie uważnie. Jego zielone oczy były tak samo urzekające jak zawsze. Nie odzywaliśmy się. Wpatrywaliśmy się tylko w siebie z uczuciem. Każde z nas myślało pewnie o tym samym. W pewnej chwili chłopak pochylił się nade mną i jego wargi niemal dotykały moich kiedy powiedział:
- Kocham cię. 
Po raz pierwszy mi to wyznał. Pewnie nieświadomie, ale jednak. Czułam, jak moje serce rośnie. I pocałował mnie. Delikatnie, subtelnie... Nie wymagał ode mnie zbyt wiele. Jego długie palce sunęły po mojej talii. Za każdym razem wzdygałam się pod ciepłem jego ciała. Położyłam dłoń na jego karku przyciągając go do siebie bardziej. 
Oddalił się ode mnie po kilku minutach, tym samym zakańczając pocałunek. 
Wpatrywał się we mnie jeszcze chwilę, po czym ułożył się obok mnie. Gapiłam się w sufit, nie wiedząc co mam teraz zrobić.
- Po co chciałaś tu przyjechać? -spytał wzmocniając uścisk, jakby bał się że ucieknę.
- Miałam sen.
- Nic więcej nie powiesz, prawda?
- Nie.
Przekręciłam się na bok tyłem do Harry'ego. Szepnął do mnie coś jeszcze i już więcej nic nie mówił. 
   Nie zasnęłam jeszcze przez długi czas, wpatrując się w ogień w kominku, który pozwolił mi się skupić myśląc o moim dalszym życiu, oraz o chłopaku, który spał obok mnie.




Ufff.. Ale dłuugi *.*
Myślę, że nie jest najgorszy.
Chwilowo mam brak weny ;__;
I taka sprawa: jeśli ktoś ma jakiś pomysł dotyczący tego bloga, 
możecie pisać w komentarzach swoje myśli i może je wykorzystam :)
Oraz piszcie co wam się nie podoba w moim pisaniu ^^
I niejaka sypialnia wygląda tak: klik

środa, 2 października 2013

Rozdział XIV

Mary, dziękuję za genialny pomysł. 
Mam nadzieję, że nie napisałam tergo najgorzej i nie za bardzo odbiegłam od Twojego pomysłu. :)


~Cherrie~

   "Ruszałam biodrami w rytm muzyki unoszącej się w klubie. Czułam na sobie spojrzenia napalonych mężczyzn o wiele ode mnie starszych. Przymknęłam oczy, kiedy był refren mojej ulubionej piosenki. Zatraciłam się w solowym tańcu na środku klubu całą sobą. W pewnej chwili poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Kieliszek z alkoholem wypadł mi z ręki rozbijając się na tysiące kawałeczków. 
Odwróciłam twarz do tyłu i już miałam coś powiedzieć, kiedy poczułam malinowe usta na swoich. Jego gorący oddech zmieszany z alkoholem mącił mi w głowie...
- Hazz... - szepnęłam uśmiechając się. 
Brunet wypuścił mnie z objęć i odwrócił mnie przodem do siebie. Spojrzał na mnie z uśmiechem i ponownie złączył nas w pocałunku. Widać skusiłam go do siebie moim występem który miał miejsce przed chwilą. Wiedziałam, że inni faceci pękają teraz z zazdrości. I niech wiedzą, co tracą...
- Chodź ze mną -szepnął odrywając się ode mnie.
Oddałam się mu całkowicie. Złapał moją dłoń i pociągnął do drzwi wyjściowych z głównego pomieszczenia w klubie. Znaleźliśmy się w korytarzu. Chłopak pociągnął mnie w jego głąb, mijając obściskującą się parę gejów... 
Wpadliśmy do męskiej toalety. Zdziwiłam się trochę, że tu mnie zaprowadził. Bywały romantyczniejsze miejsca. Choćby jego dom, w którym i tak nigdy nie byłam... 
Weszliśmy do jednej z kabin. Hazz zamknął nas i przycisnął mnie do ściany trzymając za nadgarstki, które znajdowały się już nad moją głową. Całował mnie namiętnie. Procenty dawały nam się we znaki... Już miałam spytać, co chce zrobić, kiedy zakończył pocałunek. Oderwał się ode mnie i oparł się o równelgłą ściankę. Założył ręce na piersi i przyglądał mi się z uwagą. Stałam tak i robiłam to co on. 
Po chwili brunet wyciągnął z kieszeni swojej czarnej marynarki mały woreczek. W środku znajdował się biały proszek. Przęłknęłam ślinę, na co Harry się zaśmiał. Panowała cisza. Słychać było tylko mój oddech, stłumioną muzykę i od czasu do czasu jakieś męskie głosy...
Harry wyciągnął rękę z woreczkiem w moją stronę. Pokiwałam przecząco głową.
- Och, Cher... Nie bądź taka -powiedział tym swoim uwodzicielskim głosem.
Znów się do mnie przybliżył i objął mnie jedną ręką w talii, zaś drugą jeździł w górę i w dół po moim udzie. Całował mnie po szyi zostawiając gdzieniegdzie małe malinki. Kochałam gdy próbował mnie uwieść. Tym bardziej teraz poddałam się szybciej, bo nie kontaktowałam za bardzo po alkoholu w mojej krwi. Oparłam głowę o ścianę i z moich ust wydobył się cichy jęk.
- Dobrze. -powiedziałam z wysiłkiem.
Zadowolony z mojej decyzji odkleił się ode mnie i podał woreczek. Wysypałam połowę zawartości na dłoń. Popatrzyłam na nią z grymasem. Wiedziałam jednak, że muszę to zrobić dla Harry'ego. 
- No dalej -popędzał mnie z uśmiechem.
Nachyliłam się nad swoją dłonią i po chwili było po wszystkim. Chłopak zlizał pozostałość białego prochu znad mojej górnej wargi i zadowolony otworzył drzwi od kabiny. Przed nimi jak się okazało stał jakiś mężczyzna dobrze po dwudziestce. Patrzył na nas dziwnym wzrokiem. Nie wiadomo co myślał, kiedy nas zobaczył wychodzących z męskiej toalety, zważając na mój przyśpieszony oddech... Harry rzucił mu przed nogi woreczek z pozostałością narkotyków. Ten uśmiechnął się i złapał go pochylając się. Odwrócił się i zniknął w jednej z kabin.
Harry splótł nasze dłonie i poszliśmy z powrotem do klubu. Dostaliśmy się do środka tłumu. Brunet objął mnie w talii i przycisnął do siebie. Zarzuciłam mu ręce na ramiona. Wolny taniec nie pasował za bardzo do muzyki granej w tym miejscu, lecz nie chcieliśmy się od siebie za bardzo odrywać. Tańczyliśmy wśród, pijanych, spoconych ciał. Mogłam stwierdzić, że czułam się jak ryba w wodzie. 
Przetańczyliśmy kilka piosenek. Hazz wsadził swoje dłonie do tylnych kieszeni moich czarnych szortów i przycisnął moje biodra do swoich. Jęknęłam kiedy go poczułam. Odchyliłam głowę do tyłu przymykając oczy. Harry natychmiat zaczął całować moje odsłonięte ciało, zaś ja wplotłam palce w jego włosy nie chcąc go nigdy puszczać. 
W pewnej chwili zrobiłam krok do tyłu. Narkotyki przyćmilły mi rzeczywistość. Złapałam Harry'ego za rękę i ruszyłam przed siebie, ciągnąc go za rękę. Przeciskaliśmy się między tańczącymi, którzy bawili się w najlepsze. Szukałam wyjścia z klubu. Kiedy owe znalazłam otworzyłam drzwi poprzez pchnięcie ramieniem. Owiał nas ciepły wiatr... Skierowałam się w stronę parkingu pełnego aut. Kiedy znalazłam czarnego Range Rover'a, Hazz zdawał się czytać mi w myślach i automatycznie otworzył drzwi.
- Wsiadaj -powiedziałam otwierając drzwi od strony kierowcy.
- Cher, jestem pijany. Nie mogę prowadzić.
- Wsiadaj. -powtórzyłam. 
Kiedy zrobił to, o co prosiłam uśmiechnęłam się w myślach i siadłam okrakiem na kolanach chłopaka zamykając za sobą drzwi. Popatrzył na mnie zaszokowany, jednak się uśmiechał. Wpiłam się w jego usta roztrzepując dłońmi fryuzrę chłopaka. Przeniosłam je po woli na jego policzki, potem szyję, tors... Zatrzymałam się dopiero przy jego pasku od spodni. Hazz położył swoje ręce na dolnej partii moich pleców. Zaczęłam rozpinać pasek. Kiedy uporałam się z nim wyjęłam go ze szlówek i uśmiechnęłam się w usta chłopaka.
- Tak szybko? -mruknął uwodzicielsko
Pokiwałam tylko głową, zaś ten znów robił wszystko, żeby podniecić mnie jeszcze bardziej. Jego dłoń znalazła się na moim pośladku. Ścisnął go na co pisnęłam jak mała dziewczynka. Usłyszałam śmiech Harry'ego, po czym wrócił do całowania. Zaczęłam rozpinać guzik jego spodni, zaś na kolejny ogień poszedł jego suwak..."
   - O mój Boże. -powiedziałam zmuszając się do pozycji siedzącej na swoim łóżku. 
Rozejrzałam się na około mnie. W pokoju panowała ciemność. Ulżyło mi, że to był tylko sen... Tylko sen. Nadal miałam jednak w głowie wyraz twarzy Harry'ego, kiedy tańczyliśmy, jak wręczał mi narkotyki, to, co robiłam w jego samochodzie...
Potrząsnęłam głową oddalając od siebie tą ostatnią myśl.
   Znałam Harry'ego już od prawie miesiąca, lecz dopiero teraz patrzyłam na niego pod tym względem. Mieliśmy tyle lat ile mieliśmy i skoro byliśmy parą, to w grę wchodził seks?
Zastanowiłam się nad tym dłużej, lecz po chwili powiedziałam sobie że nie. Znaliśmy się za krótko. Nawet jeśli było to przed nami to jeszcze nie teraz. Jeśli w ogóle miało być...
Kolejna myśl która mi się nasunęła to to czy Hazz już to robił?
Jeśli miałabym się zdobyć na odwagę, to chciałam go spytać przy najbliższej okazji, która i tak miała nadarzyć się już dzisiaj. Kolejna, druga randka.
   Po moim śnie ucieszyłam się jeszcze bardziej. Nie powiem: Harry był przystojny, straciłam dla niego głowę i w pewnym sensie mnie podniecał...
   Opadłam na poduszkę okrywając się kołdrą po samą szyję. Myślałam jeszcze o śnie, kiedy zasnęłam odpływając na dobre....


Jeden z moich ulubionych rozdziałów ;3
Myślę że nie jest najgorszy.
I 15 rozdział będzie kontynuacją tego :)