wtorek, 25 marca 2014

Zakończenie


Włącz: klik ♥





~Cherrie~


Gdyby ktoś kiedyś spytał mnie, jak miałabym umrzeć, odpowiedziałabym, że nie wiem.

   Od tamtego feralnego dnia mięły dwa miesiące. Był październik. Dni stawały się co raz krótsze, pogoda była co raz brzydsza... Moje myśli także. Całkiem wyblakły. Straciły kolor, jak obecna pora roku. Śmierć... śmierć Caroline całkowicie mnie wykończyła. 
Hazz mnie wspierał, pocieszał. Robił to w sumie przez całe nasze wspólne życie. On pokazał mi, co to znaczy "żyć". On był tym najlepszym i najgorszym za razem, co mnie w życiu spotkało. Kochał mnie. Kochał mnie i to było coś, za co go tak bardzo podziwiałam. Zawsze chciał dla mnie jak najlepiej. Starał się nie dopuścić do mnie niczego, co sprawiało, że czułam się smutna, przygnębiona. Tym bardziej teraz. Chociaż czasem nie zauważał tego, że powodem mojego złego samopoczucia może być on sam. Że on jest powodem tego, że cierpię. 
Ciągle wspominam wszystkie nasze wspólne chwile. Od tej pierwszej, kiedy nieoczekiwanie poczułam jego gorące ciało, jak zderza się z moim, do tej ostatniej. Kiedy dziś, jak wychodził z domu na umówione spotkanie z Jennifer, całował mnie delikatnie acz namiętnie i mówił że wieczorem się spotkamy. Powiedział, że mnie kocha... 
A a kochałam jego. Tak. Tak bardzo...
Lecz nawet on. Ten cudowny chłopak, nie był w stanie wyleczyć mnie z mojego obecnego stanu. Z depresji jaka mnie dopadła. Nie mógł ponownie poskładać mnie w całość. Śmierć mojej ukochanej Caroline była czymś nie do zapomnienia. Kochałam ją tak bardzo. Była dla mnie absolutnie wszystkim. Matką, przyjaciółką, siostrą. Nie mogłam sobie wyobrazić, że to ja byłam powodem dla którego ta cudowna osoba nie żyła. 
I to było powodem.
   Otworzyłam oczy i spojrzałam na niebo, które było tak blisko. Ciężkie chmury kłębiły się na nim niepokojąco. Opuściłam wzrok i spojrzałam przed siebie. Na budynki. Na wieżowce, które i tak były takie małe.
Owiał mnie zimny wiatr, rozwiewając moje włosy i zaczesując je do tyłu. Skrzywiłam się i zasunęłam mocniej kurtkę, którą miałam na sobie. Zmrużyłam powieki. Zrobiłam krok do przodu. Nogi miałam jak z waty. Myślałam, że za raz upadnę. Jednak zrobiłam kolejny krok, starając się być silną i nieugiętą. Moja jedna stopa znalazła się tuż przy krawędzi. Zacisnęłam dłonie w pięści i po chwili dołączyłam drugą stopę. Spojrzałam w dół. O Boże...
   Na prawdę kochałam moje życie. Harry'ego. Caroline. Ale po prostu nie mogłam tak dłużej. Nie mogłam żyć bez osoby, która była ze mną zawsze. Była ważniejsza niż Louis, który mnie zostawił, niż Rose, którą zaniedbałam, a nawet niż moi rodzice, którzy prawie nigdy ze mną nie byli...
   Przymknęłam oczy i wyciągnęłam ręce w bok. W mojej głowie szumiał wiatr. W uszach słyszałam bardzo szybko pulsującą krew. Po policzku spłynęła łza. Samotna. Ostatnia.
I po chwili zorientowałam się, że nie czuję już nic pod stopami. Byłam bezwładna. Wolna. 
Ciśnienie ciągnęło mnie w dół. 
Spadałam.
Leciałam.
Łapałam dłońmi nicość.
Ostry wiatr kaleczył moje ciało. Ale nie krzyczałam. Skupiłam się na ostatnich sekundach mojego życia.
Harry. Kocham cię.
Caroline. Nie potrafię bez ciebie żyć.
Boże. Wybacz.


~Harry~

   Nie mogłem przejść tędy obojętnie. Obok wysokiego budynku, gdzie znajdowało się biuro John'a. Wracałem ze spotkania z Jennifer, kiedy ujrzałem niebieskie i czerwone światła karetki oraz policji. Tłum gapiów. Wszyscy wstrząśnięci. Podszedłem bliżej i zatrzymałem się przy żółtej taśmie z czarnym napisem "policja". Spojrzałem tam. Jakiś mężczyzna kucający przy czarnym worku na zwłoki. Skrzywiłem się na sam jego widok. Po chwili facet wstał. Nie tego się spodziewałem...
Przypomniałem sobie, jak kiedyś powiedziałem "miłość zawsze wskaże ci drogę do ukochanej osoby". Tak było i tym razem. To była ta chwila.
   Mężczyzna odsłonił mi całkowicie czarny worek ze zwłokami. Jej blond platynowe włosy rozrzucone wokół twarzy. Pokrwawionej. Bladej. Nieżywej. Zmasakrowanej. Zamknięte oczy. Boże...
Padłem na kolana. Do moich uszu dobiegł koszmarny dźwięk. Jakby krzyk. I dopiero po chwili zorientowałem się, że to ja jestem jego źródłem. Patrzyłem wprost na jej twarz. 
- Nie! Błagam! Nie!
Nie mogłem uwierzyć. Jak?...
Po chwili poczułem czyjeś ramiona zaciskające się na mojej klatce piersiowej. Ciągną mnie do góry i zmuszają do tego, abym wstał. Gorące dłonie złapały mnie za ramiona i odwróciły w swoją stronę. Przez załzawione oczy udało mi się dostrzec Louis'a.
- Harry! Uspokój się. Proszę. -powiedział stanowczo. 
Był tu. Wiedział. Objąłem go mocno, zaś on mnie.
- Ona nie żyje, rozumiesz?...



~*~*~*~

Ktoś kiedyś zapytał mnie, jak się czuję. I odpowiedziałem. 
Ale nie to, co myślisz. 
Odpowiedziałem, że nic nie czuję. Nie rozpaczam. Bo czy można coś czuć po stracie ukochanej osoby? Nie. Chyba nie.
   Zapukałem ponownie w drzwi z ciemnego drewna i nacisnąłem klamkę. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Wiedziałem, że teraz jest już za późno. Ale w sumie nie miałem nic do stracenia. 
Pomieszczenie tonęło w różnych odcieniach szarości, granatu, czerni. Atmosfera była napięta. Poważna. Chłodna. Pachniało starym papierem. 
Zmusiłem się do zrobienia kroku na przód. Podszedłem do biurka, po czym odsunąłem krzesło i siadłem na nim. Splotłem spocone dłonie na blacie. Podniosłem wzrok i spojrzałem na mężczyznę, który siedział po drugiej stronie biurka. Ubrany był w granatowy mundur tak jak pozostali policjanci w biurze. Patrzył na mnie wyczekująco. 
- Słucham? -powiedział w końcu wyrywając mnie z zamyślenia. Poczułem jak ukuło mnie w sercu. Odetchnąłem głęboko.
- Pamiętacie może tą sprawę o zabójstwie policjanta jakieś cztery lata temu? Sprawca zbiegł. -wydusiłem z siebie w końcu.
- Masz jakieś wiadomości na ten temat? -spytał zainteresowany i za razem zdziwiony. Bo skąd idealny chłopak z gazet może o czymś takim wiedzieć?
- Eee... Tak. Otóż... To ja. Ja go zabiłem -wydusiłem z siebie. 
Kiedy te ostatnie słowa wyleciały z moich ust poczułem ulgę. Tak. Ulgę i szczęście.
Ona by tego chciała.


* * *


Minęło dwadzieścia lat.
Moja kara nadal trwa i skończy się za na prawdę wiele lat. Do końca mojego życia. Dostałem dożywocie.
Ale taka była kolej rzeczy. Straciłem wszystko. Sławę, dobre życie, wolność i dziewczynę. Tylko to ostatnie nie z własnej woli.
Cały świat już wie, jakim byłem człowiekiem.
Ale jest mi dobrze. Mam czas na myślenie. Na rozmyślanie o moim życiu, na żałowanie za grzechy, złe czyny. Dopiero teraz zorientowałem się, jak bardzo byłem zakłamany. Jak bardzo byłem samolubny. Egoistyczny. Jak raniłem wszystkich wokoło.
Zorientowałem się także, że śmierć Cherrie to też była po części moja wina...
I mimo iż mam już trzydzieści dziewięć lat, nigdy nie przestałem jej kochać. Nie było dnia, w którym nie przestałbym o niej myśleć. Nie było takiej chwili. 
Ale chyba najgorsze jest to, że po woli zapominałem jej zapach, jej śmiech, dźwięk jej głosu, dotyk jej ciała...
Boję się, że moje wspomnienia całkowicie wyblakną.
Pozostało mi tylko jej zdjęcie. Jej pięknie usta uśmiechające się do mnie. Szczere oczy. Platynowe włosy, które były takie delikatne i miękkie w dotyku. Które pachniały jabłkowym szamponem. Wiecznie siedemnastolatka. Lubiłem ją tak wspominać. 
Nie umiałem cieszyć się z tego, co mam i zostało mi to odebrane. Ale tak to już jest.
Ostatnie, co mi pozostało, to zajęte przez nią miejsce w poranionym sercu należącym do mnie. 
- Cher.. -szepnąłem niskim głosem. Kochałem zdrobnienie jej imienia.
Moja słona łza skapnęła na zdjęcie. Na jej policzek. Otarłem ją kciukiem ze zdjęcia. Tak jak robiłem to zawsze, kiedy płakała. 
Tak jak robiłem to, jako zakochany do bólu chłopak.




* * *

Nadszedł czas zakończenia bloga. :)
Sama nie wierzę, że tak szybko... Pamiętam jak zaczynałam mojego pierwszego bloga, a tu już koniec "she". Jejku... 
Za pewne nienawidzicie mnie za ten epilog. Ale pewnie część z was spodziewała się takiego zakończenia. Sama płakałam jak głupia pisząc to. Perspektywa Harry'ego... Wzruszyłam się. Na prawdę. Mój ulubiony rozdział :)
Tak, jak poprzednio, chciałam podziękować moim czytelnikom. Że są i byli ze mną zawsze, czekali na nowe rozdziały. Ja kiedy czytałam wasze komentarze, zawsze miałam uśmiech na twarzy. To jest na prawdę cudowne uczucie. 
Tego bloga także nie usuwam. Nie chcę usuwać tak ważnych wspomnień. 
I ważne jest coś jeszcze. To co chciałam przekazać już dawno.
Przyjrzyjcie się postacią Cherrie i Harry'ego. 
Cherrie to Harry.
Harry to Louis. 
To opowiadanie jest odzwierciedleniem Larry'ego. Takim, jakim ja go widzę.
To chciałam powiedzieć...
No i nie kończę z pisaniem. Zakładam nowego bloga na którego serdecznie zapraszam. Będzie on o Larry'm jak już kiedyś mówiłam. 
Jest już prolog i zachęcam do czytania, komentowania i obserwowania :)
Chciałam podziękować za:
15 290 wyświetleń bloga.
61 dodanych postów
1192 opublikowanych komentarzy.
Jeszcze raz dziękuję za to, że byliście i jesteście.
ALWAYS IN MY HEART




22 komentarze:

  1. Opowiadanie było cudne nooo ....
    Jak mogłaś to tak zjebać ?!
    ?!@#**?!!!
    Nie mogłaś skończyć tego szczęśliwie tylko ją zabiłaś!!!
    Mogłaś ją posłać do psychiatryka albo co innego...
    no ale żeby zabijać.
    Zawiodłaś mnie.
    Ale opowiadanie spoko,widzimy się jutro będę mogła cie zabić :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że było cudne. Mnie tez się podobało. Ale wszystko musi mieć swój koniec i ja nie mówiłam, że to będzie miało happy end ;)
      Wiem, że mnie zabijesz.
      A koniec musiał być taki, a nie inny.
      Przepraszam i kocham Cię <3

      Usuń
  2. Opowiadanie genialne. Szkoda, że tak smutno się skończyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za dobre słowo i dziękuję za to, że ze mną byłaś. <3
      Skończyło się, to prawda, ale piszę nowe jak sama wiesz więc zapraszam na niego ;)

      Usuń
  3. Boże... Boże, Boże...
    Jak mogłaś tak to zakończyć? No ja pytam JAK?!
    Takie cudowne opowiadanie było :'(
    Jak ona mogła się zabić?! Jezu... I jeszcze perspekttywa Harry'ego. Masakra. To jest najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam <3
    Mas rację, że najlepsza jest perspektywa Hazzy. Ja się popłakałam. Na serio... Ech... Będę czytała kolejnego bloga oczywiście. Dziękuję za tego. Był cudowny.
    Kocham Cię!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że nie spodoba się wam to, że już zakańczam bloga, ale taka kolej rzeczy w sumie. Może się to wydawać wredne z mojej strony, ale cieszę się, że się wzruszyłaś i że płakałaś. To oznacza, że podoba się to, co piszę.
      Dziękuję :)
      Kocham Cię :)

      Usuń
    2. Nie że się nie podoba... Jest fajne i miłe, ale jestem nadal w szoku tym że to koniec...
      No baaa! To co pisałaś jest na prawdę idealne i super!
      Też cię kocham <3 ;*

      Usuń
  4. Wiesz ze piszesz genialnie? *.*
    Epilog wyszedł Ci wspaniala, zakończenie tego wyszło Ci naprawdę cudownie i jestem pod wielkim wrażeniem *.*
    To opowiadanie jest jedno z najlepszych jakich czytałam serio *.*
    Ale naprawdę zabilas Cherr jeju jakie to smutne jest :/
    Tak perspektywa Hazzy jest naprawdę fajna ;)
    Ciesze się ze piszesz kolejne opowiadanie mam nadzieję ze bedzie tak samo fajne jak te :D
    Przepraszam że nie komentowałam teraz ostatnio Ale wiesz brak czasu i wgl :/
    Kończę bo kazesz mi skończyć pisać abym się tak nie rozpisywala :p
    Chciałam jeszcze raz powiedzieć że opowiadanie bylo cudowne *.*
    Całuje :*
    Olcia Styles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serca :)
      Mnie też się bardzo podobał ten epilog i był jak na razie najlepszym co napisałam. Ogólnie ten blog na prawdę różni się od PWNM i widać, jak zmieniało się moje pisanie.
      Wiem, że smutne... Ale tak już to miało być ;)
      Bardzo się cieszę, że będziesz czytała nowe opowiadanie bo to oznacza, że nie znudziło ci sie czytanie moich wypocin xd
      Mnie też się nawet podobało to opowiadanie <3
      Kocham Cię :)

      Usuń
  5. Ech, jednak czytam dzisiaj. Przeczytałam Twój komentarz pod rozdziałem i nie mogłam się powstrzymać ;-))
    Jezu, płaczę ;"(
    Naprawde popłakałam się czytając to. Owszem, podoba mi się to zakonczenie, nawet bardzo, bo nie jest to słitaśne dobre zakonczenie, ale jakoś tak smutno się zrobiło...
    Cieszę sie, że bedziesz pisać nowe opowiadanie.
    Na pewno bedzie świetne :-)
    KC,
    Mary Cullen Volturi ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że to przeczytasz szybciej niż zamierzałaś. Zawsze tak robisz. Haha! <3
      Serio płakałaś? Jejku... W sumie to nawet się cieszę, bo to oznacza, że nie piszę tak bardzo źle :D
      Mnie też będzie brakowało tego bloga. Na prawdę...
      Kocham Cię :)

      Usuń
  6. Zakończenie...
    Nie wiem, co o tym myśleć... Na prawdę. Tak w głębi siebie czułam, że to się tak zakończy, jednak wolałam odrzucać od siebie tą myśl. Jak ty to opisałaś... Boże. Ja się na prawdę czułam jakbym to ja spadała.
    Poryczałam się kiedy przeczytałam sam tytuł posta. A te opisy. Na prawdę piszesz je genialnie. Tym bardziej w tym rozdziale. Przeżycia Cherrie tak idealnie zebrane w całość. Pokazałaś tutaj, że chłopak nie jest całym życiem. Pokazałaś także to, że wszystko inne nie miało wcześniej znaczenia.
    I pokazałaś jak bardzo Harry'emu zależało na Cherrie. Jak bardzo ją kochał. Dopiero teraz się na to otworzył. Na uczucia, którymi nią darzył. To było na prawdę piękne, jak on mówił: "i mimo iż mam 39 lat nigdy nie przestałem jej kochać". Tak dużo czasu minęło... Najpięknieszy rozdział jaki kiedykowiek czytałam.
    Żałuję tylko, że nie byłam z tobą od początku.
    Ale i tak dziękuję za to, że pisałaś to i nie poddawałaś się. Nowego bloga także będę czytać.
    Nadal jestem tylko w szoku po tym co tu przeczytałam. Umarła... Nie mogę się pogodzić z tym, że jej nie ma.
    Kocham cię, kocham Cher, kocham Harry'ego, kocham Rose, kocham Lou...
    Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każda z Was domyśliła się, że tak to się w końcu skończy. Innej opcji nie było ;)
      Starałam się opisać to najlepiej jak potrafię i nie wiem... Chyba mi wyszło dobrze.
      Jezu... Kocham twoje komentarze. Są takie szczere i w ogóle. Dziękuję za te miłe słowa :')
      Będę pisała nowego bloga o Larrym bo nie mogłabym was zostawić samych! Pisanie to część mnie :)
      Kocham Cię :)

      Usuń
  7. koniec? jak to? :'(

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurde.
    To by było na tyle, a teraz idę do mojej jaskini krzyczeć i zdać sobie sprawę, ze to koniec, a właściwe nowy początek... Kocham styl w jakim piszesz i w koncu ogarnęłam xd tak coś mi Wild Heart The Vampsów chodzi po głowie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. Szok bo koniec.
      Ale tak musiało być. Nie jest to za szczęśliwe opowiadanie, ale je kocham.
      Kocham Cię :)

      Usuń
  9. Wiesz co..
    Naprawdę łatwiej byłby mi nagrać jak to czytam.
    Mimo, ze wiedziałam, jaki będzie koniec, mimo, ze od przeczytania ostatniego rozdziału spodziewałam się śmierci Cherri, gdzieś w głębi serca liczyłam, ze ona nie umrze.
    Jest mi nawet przykro, ale nie płaczę, po raz kolejny nie płaczę ;* hahahah
    Czuję się jakby..
    Jakby to było pożegnanie..?
    Albo nie.
    Jakby znikała jakaś część mojego życia, a razem z nią kawałek mojego serca.
    Sama nie wiem..
    Może za bardzo przeżywam, a może nie.
    W każdym razie, wiem, ze będę tęsknić.
    Poważnie!
    To opowiadanie ma coś w sobie..
    Swego rodzaju magię, której nie umiem głębie zdefiniować.
    Porównując PWNM i She widać jak wiele się nauczyłaś i widać, że rozwijasz swój talent do pisania.
    Do perfekcji opanowałaś pisanie opisów, a dialogi i scenki erotyczne doszlifujesz xd hahahhahah
    Jesteś wspaniałą młodą pisarką i nie zdziwiłabym się gdyby kiedyś twoja książka trafiła na listy bestselerów ;p
    Always in my heart "She". Yours sincerely Adzia ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak umarła i taka była kolej rzeczy. Przewidziałam to od samego początku, bo ta historia nie mogła się szczęśliwie zakończyć...
      Serio nie płaczesz? Żal mi cie. Ja się tak starałam a ty mi takie rzeczy robisz... :'(
      To było pożegnanie z ważną częścią w moim pisaniu. Ale widzę, że przywiązałaś się do tego bloga i do she. I chyba ci szkoda, że to zakańczam :)
      Masz rację xd Porównałam sobie to, co pisałam w PWNM a co w She i serio jest różnica i to spora. Zmieniłam się i chyba na lepsze. Sama nie wiem.
      Weź nie przesadzaj xd
      Nie będę autorką książek i chyba nigdy żadnej nie wydam. Ale dziękuję za miłe zdanie o mnie :)
      Kocham Cię :)

      Usuń
  10. Ej no kocham cie! Kocham cie i nienawidze, ze to skonczylas! Nie no kocham cie! Boze moj ulubiony rozdzial ze wszystkiego co do tej pory czytalam twoja perspektywa Larrego jest taka realna bize nie no polecialy mi lzy jak to czytalam ale usmiech tez a to chtba 3 raz hak placze czytajac. Jestes wielka. Bede teraz sledzc Larrego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie kochasz czy nienawidzisz? Bo nie wiem sama już. Hahah! Dziękuję, że byłaś ze mną i śledziłaś lody Harry'ego i Cherrie
      Ja sama wzruszyłam się dodając epilog i tak kończąc to opowiadanie.
      Kocham Cię :)

      Usuń
  11. Świetny świetny świetny... O mather,oddaj talentu no!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej na początku chcę ci powiedzieć, że świetnie piszesz. I dlatego właśnie twój blog został nominowany do Libster Award, szczegóły znajdziesz tutaj -- http://feelingfanfictionharrystyles.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń