piątek, 14 marca 2014

Rozdział LVII


Dla Lindsay Black <3
Just~



~Caroline~

   Zrobiłam krok do przodu i skrzyżowałam ręce na piersi. Wyjrzałam przez okno. Na bezchmurne, idealnie błękitnie niebo. Na cichą okolicę. Na wysokie drzewa gdzie w większości przeważały palmy. Na roślinność na moim ogrodzie. Było pięknie. Pięknie też było w moim życiu. Nareszcie miałam to, co chcę. Wymarzoną pracę, własny, uroczy domek w słonecznym mieście... Jednak może nie wszystko było idealne?
Ciągle zamartwiałam się Cherrie. To, w jakim była stanie przez te pierwsze dni, kiedy przyjechała niespodziewanie do Phoenix... Lecz teraz to się zmieniło. 
Od tych dwóch dni, kiedy zjawił się to Harry, zmieniła się. Na jej twarzy widziałam co raz częściej uśmiech, była bardziej zadowolona. Lecz wiedziałam, że czymś się zadręcza. Może tym, o co spytał ją Harry? A ona postawiła na przyjaźń? 
Mimo iż tak postanowiła, wiedziałam, że nadal go kocha. Bo widzę, jak na niego patrzy, jak spina się, kiedy jest blisko niej. Lub jak dzisiaj rano, dosłownie trzy godziny temu, kiedy wychodzili na spacer pochylił się nad nią, aby sięgnąć po swoje buty. Widziałam błysk w jej oczach. 
I ja też dla niej byłam ważna. Widziałam że cieszy się moim szczęściem. 
Była zadowolona, że znowu mieszkamy razem. Uwielbiała, kiedy gotowałam obiady. Dzisiaj także będzie zadowolona, kiedy zastanie na stole swoją ulubioną pizzę.
   Usłyszałam pukanie do drzwi. Ocknęłam się wracając do rzeczywistości. Po kilku sekundach byłam na tyle odrętwiała, że skierowałam się ku drzwiom wejściowym. 
Spodziewałam się Deris, mojej koleżanki z pracy. Uchyliłam lekko drzwi i wyjrzałam. Widok osoby, którą ujrzałam całkowicie mnie zdziwił. 
- Matt? -spytałam, lecz było to bardziej stwierdzenie. 
Co on tu robił? Ostatni raz widziałam go w Boże Narodzenie, kiedy dwa tygodnie później Cher z nim zerwała. Tak na prawdę nigdy mi nie mówiła, dlaczego to zrobiła. Przecież tak im się dobrze układało... Co poszło nie tak? 
Mimo iż minął już prawie rok, Matt prawie nic się nie zmienił. Jak zwykle nienagannie ubrany. W białą koszulkę a na ramionach kraciastą granatowo-burgundową koszulę. Na ramieniu przewieszony miał brązowy, skórzany plecak. Jedyna zmiana, którą zauważyłam to to, że przemalował włosy. Nie były już czarne jak noc. Teraz były w kolorze kasztana. 
Uśmiechał się do mnie miło. Zawsze mieliśmy dobry kontakt. Matt był na prawdę miłym chłopakiem, z którym nigdy nie było problemów.
- Co ty tu robisz? -zapytałam nie ukrywając zdziwienia. 
- Jestem z rodzicami na wycieczce w Phoenix -powiedział miło. 
Zamyśliłam się.
- Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?
Spiął się. Widziałam, że jego dłoń napięła się, tak samo jak szczęka.
- Cherrie mi powiedziała.
Nie wiedziałam, że utrzymywali kontakt. Ale było to na prawdę miłe.
- Proszę. Wejdź. -powiedziałam otwierając szerzej drzwi. Wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drewnianą powłokę. Ucałował moją dłoń cały czas patrząc na mnie. 
- Witaj, Caroline -uśmiechnął się szelmowsko. 
Poszliśmy do salonu, który połączony był z kuchnią. Matt siadł na kanapie i położył niewielki plecak obok siebie. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu splatając palce u swoich dłoni. Jego włosy poruszyły się nagle poprzez lekki powiew wiatru. Było otwarte okno. 
- Mogę je zamknąć? -spytał spoglądając na mnie. -Byłem chory i nie chcę się ponownie przeziębić. -tłumaczył.
- Jasne. -powiedziałam uśmiechając się. Podeszłam do blatu kuchennego i zaczęłam szykować produkty potrzebne na zrobienie ciasta do pizzy. Kątem oka widziałam jednak, że Matt rozejrzał się dokładnie po okolicy, aby potem ponownie spojrzeć na mnie. 
Zaczął opowiadać mi o swoim życiu. O szkole i o studiach, na których jest. Mówił, że czasem rozmawia z Cherrie przez telefon. 
Było mi miło, że mnie odwiedził. Szkoda tylko, że nie było Cherrie.
   

~Matt~

   Rozmowa mijała nam szybko i przyjemnie. Siedziałem przez cały czas na kanapie rozmawiając, opowiadając i patrząc jednocześnie co robi Caroline. Opowiadałem jej o moich rodzicach, o studiach i postępach w nauce, o mojej nowej dziewczynie i o tym, że planuję się jej oświadczyć...
A wiesz co? A ona uwierzyła. 
Wszyscy wierzyli.
Uwierzyła we wszystkie te kłamstwa, które jej wbijałem do głowy. Zawsze myślała, że jestem idealnym chłopakiem. Takim z dobrymi manierami, który cały czas siedzi w książkach. Jedyną osobą spoza mojego środowiska buntu, która znała prawdę, była Cherrie. Ona jako jedyna od samego początku wiedziała, że nie jestem taki, za jakiego mają mnie wszyscy. Może dlatego się w niej zakochałem?
Sam nie wiem..
Nadal nie mogłem zrozumieć jednej rzeczy. Nie mogłem pojąć dlaczego odeszła? Co ja takiego zrobiłem? Przecież było nam dobrze. Dogadywaliśmy się. A ona tak po prostu powiedziała, że nie możemy być razem. I zerwała ze mną wszystkie kontakty. Nie odzywała się przez długi czas. 
Zacisnąłem mocniej dłoń na przezroczystej szklance pełnej wody. Byłem wściekły, przez te wspomnienia. Nie opanowałem swoich uczuć. W tej chwili w mojej głowie pojawiła się całkowita ciemność i nie zauważyłem, kiedy szklanka pękła. 
Po pokoju rozniósł się wysoki dźwięk pękającego szkła. Poczułem jak woda rozlewa się po wnętrzu mojej dłoni i jak ostre kawałki szkła wbijają mi się w skórę. Czułem jak krew zaczęła po woli wypływać z ran
- Boże! -usłyszałem damski głos. 
Caroline podbiegła do mnie z papierowymi ręcznikami. 
- Coś ty narobił? -powiedziała chwytając moją dłoń. Zmusiła mnie, abym ją otworzył i kiedy to zrobiłem, zorientowałem się, że jest cała pokaleczona. Caroline poszła po spirytus. Kiedy wróciła z nim, wylała trochę na moją rękę. Skrzywiłem się i zacisnąłem oczy. 
- Kurwa. -przekląłem pod nosem tak cicho aby nie słyszała. 
Obmyła mi dłoń, po czym zawinęła bandażem. 
- Widzę, że praktyki jako lekarz nie poszły na marne. -powiedziałem miło. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się do mnie. Widziałem, że się speszyła. Założyła niezdarnie kosmyk ciemnych włosów za ucho i zagryzła dolną wargę tak mocno, że za raz i ona miała krwawić.


~*~*~*~


Stała w kuchni i myła starannie swoje dłonie po skończeniu pracy nad pizzą.  
Zbliżała się godzina 16:30 i chyba martwiła się o Cher. Że tak długo jej nie ma. Co chwila patrzyła na masywny zegar z kukułką wiszący na ścianie lub w okno, czy przypadkiem nie widać Cherrie. 
Wiedziałem, że czasu mam co raz mniej. 
A byłem tak bardzo zdeterminowany, że nic mnie już nie powstrzyma. Czekałem tylko na odpowiedni moment. Chciałem to zrobić, tak jak należy. Taka była kolej rzeczy.
- Pomóc ci coś? -spytałem zasuwając plecak i kładąc go z powrotem na kanapie.
- Nie, dziękuję. Już prawie skończyłam. -powiedziała, kiedy wycierała ręce w ściereczkę. 
Poszedłem do kuchni i stanąłem przy blacie. Oparłem się o niego plecami i jedną ręką. Obserwowałem jak Caroline krzątała się po domu. Chciałem, żeby zatrzymała się wreszcie. 
Zrobiła to. Zatrzymała się przy lekko zacienionej ścianie, aby poprawić krzywo wiszący obraz na turkusowej ścianie salonu. Teraz.
Podszedłem do niej od tyłu szybkim krokiem. Nie zorientowała się. 
Złapałem ją jedną dłonią za szyję zakrywając jej usta, zaś drugą za talię. Przyciągnąłem ją do siebie delikatnie podduszając. Zaczęła się szamotać. Uderzyłem nią o ścianę. 
- Zamknij się. -wycedziłem przez zęby. 
Wiedziałem, że w tej chwili, byłą na tyle świadoma tego co się dzieje, że będzie próbowała się wybronić. Zacisnąłem mocniej rękę na jej talii i pociągnąłem ją do jej sypialni. Kiedy się tam znaleźliśmy, wepchnąłem ją do środka. Upadła na podłogę nabierając łapczywie powietrza. Podniosła głowę i popatrzyła na mnie zdezorientowana dużymi, brązowymi oczami. 
- Matt...
- Nie odzywaj się. -syknąłem i w tym momencie zrobiłem krok do przodu. Zerwała się z podłogi i minęła mnie, po czym wybiegła z pokoju. Była naiwna. Wcześniej zamknąłem drzwi, wszyskie okna. Wyszedłem za nią z sypialni. Dopadłem ją przy drzwiach wyjściowych. Uderzyłem ją w plecy z całej siły pięścią. 
- Nie uciekniesz?! Nie rozumiesz? -krzyknąłem, kiedy osuwała się na podłogę. Złapałem ją za ramiona i podciągnąłem gwałtownie do góry. Koniec zabawy. Zaciągnąłem ją na środek salonu. Zmusiłem ją, aby popatrzyła w okno. Na wielkie, żółte słońce. 
- Patrz się tam, bo robisz to po raz ostatni. 
Zamknąłem jej jedną dłonią usta, a drugą wyjąłem z kieszeni spodni wojskowy, duży nóż. 
- Pewnie spytasz dlaczego to robię. -spytałem retorycznie przykładając jej sztylet go gardła. Szamotała się, więc zacząłem ją delikatnie dusić. Traciła siły. 
- Przez tą małą sukę, która mnie zostawiła -powiedziałem lekko histeryzując. Ona zawsze była... była nienormalna. 
Drasnąłem ją. Czułem, że chciała krzyknąć. Nie pozwoliłem jej na to. Zacisnąłem mocniej dłoń na jej szyi. 
- Skoro ja nie mogę być szczęśliwy mając ją, osobę którą kocham, ona też nie będzie jej miała. -warknąłem zamykając oczy.
- To koniec. -powiedziałem jakby nigdy nic. -Twoje ostatnie chwile. 
I to mówiąc, wbiłem błyszczący się nóż w jej szyję. Słyszałem mokry dźwięk przecinającej się skóry. Poczułem jak po mojej zabandażowanej dłoni spływa krew.
Wbiłem nóż jeszcze raz, po czym przekręciłem go. Czułem jak dziewczyna traci siły, jak staje się bezwładna w moich ramionach. Zwolniłem uścisk, aby po chwili całkowicie ją puścić. Kiedy opadła na kolana wykorzystałem okazję i wbiłem nóż w jej plecy. 
- To za nią. -powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Czułem w oczach łzy. 
Wyjąłem ostrze i schowałem je do tylnej kieszeni spodni. Spojrzałem na nią. Na jej puste ciało leżące na brzuchu na beżowym dywanie. Który tak na prawdę teraz był kolory szkarłatnego. Na jej ciemne włosy porozrzucane pośród krwi. 
- Dobrze ci tak. 
Nachyliłem się, aby dotknąć jej zmasakrowanego ciała. Moja ręka zanurzyła się w gorącej krwi. Wyprostowałem się i podszedłem do lustra. Napisałem na nim jej krwią: 

                      "To przez ciebie, Kochanie.
                                  Matt"

Odwróciłem się od lustra. Nie chciałem patrzeć na moją osobę. Spojrzałem więc jeszcze raz na Caroline. Skrzywiłem się na jej widok, po czym podszedłem w stronę kanapy. Wziąłem z niej plecak i założyłem go na ramię. Wytarłem ręce o spodnie i ruszyłem ku wyjściu z domu. Otworzyłem kluczem drzwi wejściowe i po chwili znalazłem się na dworze. Owiało mnie świeże, letnie powietrze. Założyłem na nos okulary przeciwsłoneczne.
Odwróciłem się jeszcze raz, w stronę domu, po czym ruszyłem przed siebie. ..


Wow. 
Jestem z niego w stu procentach zadowolona.
Napisałam wszystko dokładnie tak, jak chciałam, a poza tym jest długi :)
Myślę, że tego się nie spodziewałyście. ^^
Rozdział jak dla mnie dobry i jest moim ulubionym.
Co tam jeszcze...
Niedługo koniec, więc nacieszcie się She :D
love

27 komentarzy:

  1. Raju! A tak bardzo spodobało mi się zdjęcie tego chłopaka ;__;
    Szkoda, że to już koniec i odpowiadając na Twoje ostatnie pytanie: Nie wiem!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.
    *Przeraziłam się jak wbił nóż i go przekręcił, a potem pisał po lustrze krwią! Uwielbiam lustra xd to moja słabość, od teraz się ich boję ;c*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. Mnie też się podoba. Jest serio śliczne :))
      Boisz się luster? Dziwne xd
      Ale ja się boję surowego mięsa. Hahah xd
      Spodziewam się, że nie wiesz jaki będzie koniec opowiadania i dobrze!!

      Usuń
  2. Jiiiip mam twpj autograf!!!!!!
    Boze kocham ten rozdzial kocham cale opowiadanie ale ten rozdzial jest boski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź sie ogarnij. xd
      Ale miłe było to, że chciałaś ten autograf.
      No i dziękuję bardzo :))

      Usuń
  3. coo??
    jak...
    on...
    skąd...
    what..
    ???
    jak mogłaś zabić caroline? no jak? kurde, ona była jedną z osób, które lubiłam najbardziej w tym opowiadaniu. a ty mi takie rzeczy robisz.. jak możesz?
    kurcze. teraz rycze. ten rozdział jest taki emocjonalny..
    i co na to harry i cher jak zobaczą że ona nie żyje?
    czekam na nexta
    --Karo;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak to! Stało się. Taka była kolej rzeczy ;)
      Wiem, że ją lubiłyście. Ja także bardzo ją lubiłam, ale to było przewidziane od samego początku.
      Nie płacz, proszę! Będzie dobrze!

      Usuń
    2. nie będzie dobrze, jeśli caroline nie żyje. :(
      a jeszcze bardziej boję się końca ;_;
      --Karo;*

      Usuń
  4. Ten roździał jest genialny. Jeden z najlepszych :-) Tylko szkoda że zabił Caroline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej śmierć była przewidziana.
      Tak się musiało stać i tyle. :(
      Dziękuję :*

      Usuń
  5. O.O
    ALE CZAD!!!
    KOCHAM! MÓJ ULUBIONY ROZDZIAŁ!!!
    Bedzie wiecej takich akcji!?!?
    Zarąbiste :D
    Najlepszy moment gdy pisał jej krwią po lustrze! Zawsze chciałam coś takiego zrobić, wiesz?!
    xD
    Nie no, miałas racje, koniec "She" bardzo mi się podoba!!!
    Dawaj szybciutko następny, bo nie wyrobie!!!
    KC,
    Mary Volturi ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah! Dziękuję bardzo! :)
      Czy będzie więcej? Mogę ci powiedzieć to na FW ;)
      Serio chciałaś tak robić? Masz bardzo ciekawe marzenia. Ale możesz wziąć szminkę czerwoną i coś namalować xd
      Epilog będzie ci się podobał jeszcze bardziej i ogólnie kolejne rozdziały, a nie zostało ich dużo.
      Dodam niedługo kolejny. Spokojnie ;*

      Usuń
  6. Rozdział jest bezkonkurencyjny ;)
    Wiedziałam, że Caroline ma jakiś większy udział w opowiadaniu, ale do tej pory nie wiedziała jaki ;p
    W każdym razie ten rozdział jest napisany idealnie ;3
    Wszystko w nim jest perfekcyjne ;)
    Matt to psychopata, ale przystojny..
    Ale trochę naciągnę to z pęknięciem tej szklanki.. xdd hahaha
    Czekam teraz na rozpacz Cherri i to jak Hazz będzie chciał ją pocieszyć ;p
    Ejj.. Koniec jednego z 3 wątków, czyż tak? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio bezkonkurencyjny? Dziękuję :3
      To teraz już wiesz, jaki miała udział. No w sumie nie do końca, ale coś już wiesz. Jej śmierć była zaplanowana od początku także wiesz ;)
      Haha! Szczera do bólu jesteś. Tak. Psychopata, ale ładny. Haha xd
      Powiem ci, że właśnie ten fragment rozpaczy ominę, więc go dużo nie będzie.
      Tak. Koniec jednego z wątków.

      Usuń
    2. Bezkonkurencyjny i w ch*j psychopatyczny xd
      No raczej, że to nie koniec jej roli w opowiadaniu, stawiam, że jej śmierć oddziała jakoś na Cherri ;)
      Po raz kolejny mówisz mi, że jestem szczera do bólu ;p hahahaha
      Ominiesz? Ciekawe...

      Usuń
  7. Kochanie...
    Spotkamy się w poniedziałek koło rowu...
    :*
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skarbie.
      Nie groź mi, bo przecież wiedziałaś, jak ma się zakończyć ten rozdział. Więc to nie moja wina :)

      Usuń
    2. I tak cię dopadnę :*

      Usuń
  8. Jak mogłaś...?!
    Dlaczego zabiłaś Caroline? Kurwaaa!!!
    Nie wiem co powiedzieć, bo rycze jak jakaś upośledzona psychicznie ;___;
    Co się teraz stanie... ?
    Czekam na kolejny. Albo nie. Nie czekam bo boję się co znowu wymyśliłaś :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje opowiadanie, więc mogłam :D
      Zabiłam ją bo.. Sama zobaczysz w dalszych rozdziałach ^^
      Nie płacz! Błagam!
      Nie powiem ci co się stanie i nie bój się. Teraz wszystko będzie dobrze ;)

      Usuń
    2. Boję się kolejnych rozdziałów!
      Serio? Dobrze? Wątpię w to ;____;

      Usuń
  9. super. najlepszy rozdział.
    czekam na następny <333

    OdpowiedzUsuń
  10. kurcze! jaki długi!
    Szokuje, ale jest genialny!
    Chce już kolejny TERAZ!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No długi. Postarałam się :D
      Kolejny postaram się dodać do wtorku ;*

      Usuń
  11. Nie wiem, co powiedzieć. Ten rozdział tak mną wstrząsnął, że nie mogę nic z siebie wydusić. Siedzie na łóżku jak debil i patrze w monitor...
    Jedno wielkie WOW.
    Jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób napisałaś ten rozdział. Z początku zaczynał się tak niewinnie i myślałam: "ale nudy" a tu dalej czytam i po prostu połykam te słowa. Najbardziej podobało mi się, jak Matt już wyjął ten nóż i zaczął nim machać przy szyi Caroline. A potem opis zabójstwa.. Matko Boska!
    Ale chce mi się płakać... Bo bardzo lubiłam Caroline, więc mi jej szkoda. Wiedziałam, że nie jest taką "drugoplanową" postacią, tylko kimś ważniejszym, ale nie sądziłam, że ją zabijesz!
    Nie wiem co myśleć. Wiem tylko tyle, że to, co tu piszesz jest na prawdę super i podziwiam twój talent.
    Czekam na kolejny rozdział :))

    Lindsay .xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O
      Mój
      Boże.
      Kocham Cię i ten komentarz!
      Ja też siedzę jak idiotka i gapię się w monitor ale to przez ciebie i ten piękny komentarz. Dziękuję za te słowa!
      Hah! Przyznałaś się, że z początku ci się nie podobał ;D
      Scena zabójstwa tak mi się jakoś bardzo lekko pisała i myślę, że się nawet udała. Włożyłam w nią na prawdę wiele serduszka ;_;
      Widzę, że wszystkie lubiłyście Caroline. Aż miło ^^
      Jejkuuu... Nawet nie wiesz jak mi miło, kiedy czytam taki komentarz. Serio mam talent do pisania? Dzięki tobie wierzę w siebie ;**

      Usuń
    2. Też cię kocham. Heh :D
      No.. Czy ja wiem.. Na początku po prostu nie było takiej akcji jak potem więc jakby to porównać to początek to była nuda xD
      Wyszła świetnie!! ;**
      Tak. Masz ogromny talent więc go wykorzystaj!!!!!

      Usuń
    3. PS Dzięki za dedyka <3

      Usuń