czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział XLV


Włącz: turn your face





~Cherrie~

   Kucnęłam bezwładnie na progu domu. Ukryłam twarz w dłoniach. Zaniosłam się płaczem i nie byłam w stanie zrobić nic innego. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek stąd wstanę.
   Świat przestał istnieć. Nie odbierałam żadnych bodźców od świata zewnętrznego. Moje myśli ogarnęły tylko i wyłącznie Louis'a. To co przed chwilą mi powiedział, to jak się do mnie zwracał, to jak jego samochód odjeżdżał... I razem z nim moje uczucia.
   Gorące łzy spływały po moich policzkach zostawiając po sobie ślady. Otarłam je, jednak na niewiele się to zdało, ponieważ nowe napływały w zastraszającym tempie. Moja klatka piersiowa unosiła się gwałtownie.
I nagle poczułam czyjąś dłoń ma moim ramieniu. Dotknęła go delikatnie, lecz za raz odpuściła. Nie wiedziałam co jest tego powodem, kiedy zorientowałam się, że to ja. Że to ja zadrżałam pod dotykiem.
Ręce Harrego powędrowały pod moje pachy i podniósł mnie wbrew mojej woli. Chciałam się szarpać i nie dać mu soba pomiatać, kiedy zrezygnowałam z tego i rzuciłam się Harry'emu w ramiona. Objął mnie jedną ręką, zaś drugą przez ramię zatrzasnął mi drzwi.
Oddalił się ode mnie kawałek, aby widzieć moja twarz. Odgarnął mi z niej włosy, które przykleiły się do mokrych policzków.
- Co co jest? Co ci się stało? -spytał głośniej niż powinien. Martwił się.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Mój płacz nie ustawał. Zadławiłabym się własnymi słowami.
- Lou... Louis tu był i powiedział, że.. że wyjeżdża -wydusiłam, a potem znów pękłam głośnym płaczem.
Hazz skamieniał. Zamienił się w posąg i nie mówił przez chwilę nic, lecz po chwili otrząsnął się.
- Cherrie. Może pojechał tylko na wakacje?
Sam powinien wiedzieć, jak żałośnie brzmiały te słowa. Na wakacje nie jedzie się z dnia na dzień. Uprzedza się przed tym swoich znajomych, przyjaciół, mnie. To nie był wyjazd rekreacyjny. Chciał się od tego wszystkiego oderwać. I w tej chwili uświadomiłam coś sobie.
On wcale nie musi wyjeżdżać.
Odwróciłam się od Harry'ego, otworzyłam z rozmachem drzwi i wybiegłam na pustą ulicę kierując się w stronę domu Lou. Nie mówiąc i nie tłumacząc się.


   Rześkie powietrze kaleczyło moją twarz. Jednak nie dawałam za wygraną i biegłam dalej. Biegłam, aby ocalić to, na czym mi zależało. Bez czego nie umiałam żyć. Bez mojego przyjaciela, którego poznałam w ostatnim czasie. Który teraz chciał wyjechać, a ja nie wiedziałam dlaczego. Tak bez słowa powiedział że wyjeżdża. Nie wiedziałam nawet na ile. Czy na dwa dni, czy na dwa lata?
   Kiedy dopadłam furtki do posesji należącej do Lou, otworzyłam ją z rozmachem i podbiegłam do drzwi. Boże... Otwarte.
I to, zamiast ucieszyć, zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
Weszłam do salonu już spokojnym krokiem. Stąpałam po cichu na palcach. Rozglądałam się dookoła. Cisza. Spokój. Pustka.
Znalazłam ją na stole. Kartka z wypisanym imieniem, nazwiskiem i numerem telefonu. Nie zastanawiałam się długo, tylko wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam.
Odebrał mężczyzna, którego głos był niski i mój rozmówca wydawał się zaspany. Nie zwlekałam długo. Tylko spytałam o Louis'a Tomlinsona. Facet odpowiedział mi, że zajmuje się lewym sprzedawaniem biletów i tym podobnym. Louis zamówił bilet samolotowy. Matko Boska, powiedziałam sobie w myślach.
- Na kiedy? -spytałam nadal ciężko oddychając.
- Na dzisiaj. Godzina 8:00. Lot do Miami z głównego lotniska. -Tyle było mi potrzebne. Rozłączyłam się. Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie równoległej do mnie. Była godzina siódma dwadzieścia. Do lotniska miałam z jakieś pięć kilometrów. Ale wiedziałam, że zdążę. Musiałam zdążyć.Nie było innej opcji.
Wybiegłam z domu Lou jak strzała zatrzaskując za sobą drzwi. Jednocześnie wystukałam w moim telefonie numer na taxi. Zamówiłam na teraz spod skrzyżowania. Ruszyłam biegiem w tamtą stronę. Moje trampki wydawały się ważyć tonę. Ciągnęły się za mną i zdawało mi się, że stoję w miejscu.
   Żółte auto stało w umówionym miejscu z odpalonym silnikiem. Dopadłam do drzwiczek i powiedziałam tylko adres lotniska, po czym ruszyliśmy z miejsca z piskiem opon.
   Wpatrywałam się w szybę. W niebo. Zastanawiałam się co robi teraz Lou. Gdzie on jest? Czy może także siedzi w samochodzie i patrzy w niebo? Na samą myśl o tym uśmiechnęłam się.
Patrzyłam na puste ulice. Co jakiś czas przejeżdżał sąsiednim pasem jakiś samochód. Wszyscy odpoczywali po całym tygodniu. Część ludzi wypoczywała na niedzielnym wypadzie za miasto. A dla mnie dzisiejszy dzień, był dniem pracy i poświęceń.
Bo zostawiłam Harry'ego samego u siebie w domu i wybiegłam aby zatrzymać mojego przyjaciela. Chociaż nawet nie wiedziałam czy uda mi się go znaleźć i przemówić mu do rozsądku, nie przejmowałam się. Musiałam chociaż spróbować. Nie wiedziałam, co to poddawanie się. Zawsze musiałam dokończyć to, co zaczęłam. Za dużo ludzi w moim życiu odeszło ode mnie. A nie chciałam, żeby to się powtórzyło. Dlatego musiałam zatrzymać Lou. Bo nie chciałam, aby był kolejną osobą, którą stracę. I to z mojej winy.
   Czas dłużył się niemiłosiernie. Co chwila spoglądałam na zegarek przed kierowcą. Popędzałam go nieuprzejmie, na co on tylko robił znudzone miny. Jednak naciskał pedał gazu.
   Zostało piętnaście minut do odlotu.
   Dziesięć.
   Wypadłam z taxi. Kierowca nawet nie krzyczał za mną, że nie zapłaciłam. Za bardzo mi się śpieszyło, a poza tym i tak nie miałam przy sobie pieniędzy.
   Mijałam ludzi przepychając się między nimi ramionami. Wypadały im z rąk torby, to co trzymali w rękach. A ja sama nawet nie wiedziałam gdzie biegnę. Wiedziałam tylko że muszę go znleeźć. Znaleźć, zatrzymać i zatopić się w jego ramionach.
   Kiedy dopadłam na halę lotniska stanęłam jak wryta. Liczba osób na parkingu nawet nie porównywalna była z tą tutaj. Setki, tysiące osób. A ja w każdej widziałam Louis'a. Na tablicy odlotów znalazłam Miami. Lot miał odbyć się o ósmej rano. Pobiegłam w stronę weśia do rękawa prowadzącego na płytę lotniska. Było ich kilka. Kiedy znalazłam się przy najbliższym, spytałam stojącą przy nim stewatdessę o lot do Miami. Odpowiedziała mi, że to nie to wejście. wskazała to które znajdowało się trzy dalej. Czułam jak pieką mnie oczy. Bo wiedziałam, że on tu jest, a tak na prawdę nie wiedziałam gdzie go szukać. Chciałam wykrzyczeć na cały głos jego imię. Lecz na nie wiele by się to zdało. Wszystkie moje słowa zginęły by w hałasie. Ten hałas pożerał wszystko.
Lot do Miami odbywał się za tamtą szybą. Za tamtym wejściem, pomyślałam patrząc na drzwi do rękawa. Na wyświetlaczu jodowym nad nimi pisało "Miami". Serce podskoczyło mi do gardła. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech i dopadłam do klamki kiedy...
Mój uśmiech natychmiast zrzedł.
Drzwi były... zamknięte.
Szarpnęłam mocniej. Potem jeszcze raz. I kolejny. I to nic nie dało. Zaczęłam szarpać klamkę. Wiedziałam już że to nic nie da. Robiłam to tylko i wyłącznie z nerwów. Oczy zaszkliły mi się i powoli łzy zaczęły z nich spakować. Poczułam jak ktoś łapie mnie za ręce. Ochrona zobaczyła co robię. Oderwali mnie od drzwi i upomnieli. Ale ja ich nie słuchałam. Patrzyłam tylko, jak na wyświetlaczu miga napis: "Miami. ZAKOŃCZONY."
W głowie zaczęło mi szumieć. I to nie przez to, co było naokoło. To moje myśli tak szumiały.
  Podeszłam do okna z widokiem na pas startowy. Położyłam na nim jedną rękę. Czoło
oparłam o zimną taflę. Na pasie startowym kołował duży, biało - różowy samolot. Wyjechał na pas. Jechał szybciej. Co raz szybciej. Aż w końcu odbił się od betonu i już unosił się w powietrzu. Schował koła, wysunął dodatkowe silniki. I leciał. Wysoko. Wyżej. Co raz wyżej.
I zniknął w chmurach, robiąc się co raz to mniejszym dla mojego oka.
Zginęłam w ciszy.
Szyba o którą się opierałam pokryła się parą od moich gorących łez. Spływały one z moich polików. I skapywały na śliską, czarną podłogę pod moimi stopami.
Odleciał.
Wyjechał.
Sam.
Zostawiając mnie.
Zostawiając mnie z tym wszystkim samą. Nie wiem czy o mnie chociażby myślał. Nie wiem czy uronił może jedną łzę odjeżdżając spod domu Harry'ego dzisiaj rano.
Położyłam druga rękę na szybie. Jakby miało to coś dać. Jakby miał mnie zauważyć i zawrócić. A wiedziałam, że to niemożliwe. Dokonanego się nie zmieni.
Stałam tak wpatrując się w niebo. Potem przymknęłam oczy.
I nagle poczułam zapach znanych mi perfum. Które się nie zmieniły mimo upływu czasu.
Zacisnęłam dłoń w pięść, którą przed chwilą opierałam na zimnej szybie. Otworzyłam oczy i wstrzymałam oddech. Przestałam płakać. W tej chwili byłam wprost przerażona.
Spuściłam wzrok na dół i spojrzałam kątem oka na to, co było za mną. Wiedziałam, że znów się spotkaliśmy. Ale na prawdę, nie wiedziałam że tak szybko i w takich okolicznościach.
- Wiesz, że jego tu już nie ma? -spytał
Zadrżałam.
Poczułam dym papierosowy.


"Zagubiona w tym momencie, a czas płynie dalej
I gdybym mogła mieć tylko jedno życzenie
Chciałabym cię mieć przy sobie"




Hej :)
Dodaję kolejny rozdział po krótkiej przerwie.
Wiem, dawno nic nie było..
Rozdział myślę że wyczekiwany. 
Louis wyjechał i jak znam życie wiecie, kogo spotkała Cherrie ;)
Ogółem rozdział... smutny. Nie wiem czy tylko ja go tak odbieram...
Nie zawojował mną jakoś zbytnio, ale chyba da się znieść.
Jeszcze dobiła mnie piosenka. Śliczna ;_;
Od tej pory zaczną się problemy i ogólnie takie tam...
Życiowy tekst na końcu xd
I ważna wiadomość:
co do Lou, to on już nie pojawi się nigdy w opowiadaniu.

31 komentarzy:

  1. Jejku rozdział jest cudowny <33
    Wiesz, ze w sumie sie wzruszyłam :o
    Naprawde czuje jakby mi zaraz miały pojawić sie łzy :oo
    Połączenie tego tekstu i piosenki po prostu zabija :o
    Wszystko jest takie smutne ranyy no czemu on wyjechał ? :'(((
    Nie pojawi sie ? :o Dlaczego ? :ccc
    Jestem zawiedziona :CC
    No to masakra xd ale rozdzial naprawde Ci świetnie wyszedł i jestem pełna podziwu, wszystko trzyma w napieciu. Nie wiem dlaczego ale pomimo, że on wyjechał ten rozdział najabrdziej mi sie podoba :D
    I ten tekst na końcu *.*
    Znowu ten chłopak jest no jejku to on mólgby stad spadać xd
    Czekam z niecierpliwościa na kolejny ^^
    Całuje :*'
    Olcia Styles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję <3
      Serio? Ty też się wzruszyłaś? Czyli nie jestem jedyna. Plus dla mnie! Powiem ci, że jesteś bardzo wrażliwa, ale w sumie nie dziwię się, bo piosenka doprowadza do łez...
      No nie pojawi się, bo jego rola się już zakończyła. Wiem, że może nie zbyt miło i wyczekiwałyście innego zakończenia, i przepraszam.
      Ale o Louis'ie będzie jeszcze mowa nie raz i będzie nadal ważną postacią :)
      Kurde... Nie wiem co powiedzieć, bo twój komentarz to same pochwały. Aż się rumienię i szczerzę jak debilka xd
      Haha! True teksty zawsze spoko. Nie pogardzę :D
      Ola... Uwierz mi, że jeszcze go pokochasz :*

      Usuń
    2. Naprawdę ten rozdział strasznie mi się podoba <33
      Hehe rumień się rumień :) a szczerzyc to i ja się nawet szczerze jak czytam komentarze :D
      Czyli będzie jeszcze mowa o nim? :) ojej to się bardzo ciesze ;DD
      Pokocham tego Matta? :o Ciekawe z jakiego powodu ;)

      Usuń
    3. Miło się zrobiło...
      Też tak zawsze mam. Doceniam to, że są osoby którym podoba się to, co piszę.
      Tak. Temat Lou będzie poruszany i to nie raz, więc nie masz się co martwić :*
      Jeszcze nie powiem ci z jakiego to powodu :3

      Usuń
    4. Pokochamy Matt'a?
      Zaciekawiłaś mnie ;)

      Usuń
  2. Kolejna niesamowita piosenka i kolejny niesamowity rozdział <3
    Tak idealnie pasuje... (sorry, że ja zawsze z tą muzyką, ale to silniejsze ode mnie. 'zboczenie zawodowe' xd
    Dlaczego Lou wyjechał?? Jak ludzie tak mogą?? Ja bym nie mogła...
    *zapraszam na nowy rozdział*
    http://mential-stories-from-me.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że bardzo podobają Ci się piosenki, które dodaję.
      Ale spoko. Ja też mam świra na punkcie piosenek ;)
      Nie mogę powiedzieć Ci teraz, dlaczego wyjechał.
      Zobaczysz później. A ostrzegam, że nie będzie to miłe ;)

      Usuń
    2. Szukam teraz nowej muzyki, skończyłam z komercyjnymi zespołami :c
      Nie będzie miłe?? O Gosh jak ja mam teraz żyć?? :c

      Usuń
    3. Ja znajduję przypadkowo jakieś piosenki na YT. Często są to jacyś nieznani wykonawcy. Ale ich piosenki są na prawdę dobre!

      Usuń
    4. Takie 'przypadki' są najlepsze :)

      Usuń
    5. Noooo!
      Elizabeth .x , dodawaj więcej takich piosenek, lub w informacji od Ciebie daj kilka linków :)

      Usuń
    6. Właśnie. Elizabeth.x jak znajdziesz coś godnego uwagi to daj zać, bo czuję, że mamy podobny gust :)

      Usuń
  3. świetny! czekam na kolejny!
    tekst na samym końcu fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znoszę Cię!
    Płaczę jak debil. Nawet gorzej. Piosenka to moja ulubiona. I jeszcze ta informacja, że Louisa nie będzie już do końca.. :'(
    Wszystko jest idealne. Opisy, dialogi..
    Jeden z lepszych rozdziałów. Bardzo mi się podoba! :)
    Lindsay .

    OdpowiedzUsuń
  5. I mogę prosić o dedyka ? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne ;3
      Tylko nie wiem kiedy będzie ten dedyk.
      Bo nie chce dać ci beznadziejnego rozdziału :D

      Usuń
    2. Jak będzie trzeba to poczekam :))
      Ale żaden twój rozdział nie jest beznadziejny!!!

      Usuń
  6. Fajny.
    Myślę, że jeden z bardziej dramatycznych xd
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to nie pojawi się w opowiadaniu?
    Bardzo wyczekiwany!
    I piękny!
    Czytałam go dwa razy *.*
    To co się e nim dzieje, emocje. Mam wrażenie jakbym stała obok, niesamowite.
    Ten rozdział był, nie wiem powiedziałbym, że dynamiczny? Tak, to chyba dobre słowo.
    Dziewczyno, opanowałaś pisanie do perfekcji <3
    Nie mogę się naczytać tego co piszesz. Każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego a ten jest naprawę wybitny! <3
    Błagam napisz już następny i nie karz mi tyle czekać!
    I mimo ze swojego bloga już zakończyłam, to obiecuję, że nie przestanę komentować twojego.
    Kocham cię <3
    Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłaś, za to że zawsze przy nie byłaś i nawet nie wiesz ile ci zawdzięczam. Miedzy innymi gdyby nie ty i twoje ciepłe słowa pod każdym rozdziałem, gdyby nie to wszystko co dla mnie zrobiłaś już dawno zakończyłabym bloga.
    Kocham cię mimo, że cię nigdy nie poznałam. <3
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział.
    xx.
    Mrs.Styles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pojawi się, bo jego rola się już zakończyła. Ale jego osoba będzie wspominana w opowiadaniu :)
      Dwa razy? A chciało ci się czytać te wypocony nazywane rozdziałem? xd
      Hmm.. TY mówisz, że dobrze piszę? No to chyba coś w tym jest i nie jestem taka najgorsza.
      Następny nie wiem kiedy będzie, bo nie mam pomysłów za bardzo. Muszę dokładnie przemyśleć kolejny rozdział.
      Ej... Wiesz że nadal jestem zła i smutna o to, że zakończyłaś bloga? Nie wiem dlaczego nam to zrobiłaś...
      I nie wiedziałam, że ja zrobiłam tyle dla ciebie. Na prawdę tak podtrzymywały cię moje słowa? Ojej.. :)
      Też cię kocham i nie przestanę i mam nadzieję że zachowamy jakiś kontakt mimo iż GBMHS jest zakończony!

      Usuń
  8. Ale jak to Louis nie wróci??? ;"-O
    Dlaczego???
    To okropne, jak możesz nam to robic!?
    ~
    Rozdział jest cudowny ❤
    Świetnie opisałaś to co czuła Cherrie.
    Piszesz coraz lepiej, nie wiem jak Ty to robisz, że kazdy następny rozdział jest coraz lepszy.
    Zazdroszczę xD
    ~
    Pozdrawiam,
    KC,
    Mary Volturi ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że może was zawiodłam tym, że on się już nie pojawi, ale taki był plan od początku.
      Myślę, że gdyby Lou został, nie miałabym co z nim zrobić. I najpewniej pokomplikowałby wszystkie sprawy...
      Jeju. Dziękuję za miłe słowa.
      Na prawdę piszę co raz lepiej? Muszę powiedzieć, że strasznie mi miło. I cieszę się, że się podoba :)
      Weź... Ty też piszesz cudownie i ja także mam powody do zazdrości! Choćby twoje pomysły, które wprost zwalają z nóg ;)

      Usuń
  9. Rozdział bardzo ładny wprost genialny, ale złamałaś mi serce i nigdy Ci tego nie wybaczę.
    Dobrze wiesz na co liczyłam, a na koniec "Lou już nigdy się nie pojawi".. :/
    Odebrano mi kolejną osobę, którą kochałam..
    A piosenka jest świetna ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam Cię bardzo...
      Tak po prostu musiało być. A chyba lepiej, że powiedziałam wcześniej, prawda?
      I nie wiem. Może coś wymyślę, ale wątpię bo aż do końca opowiadania mam wszystko zaplanowane.
      Nie odebrano, bo o Lou będzie mowa jeszcze nie raz <3

      Usuń
    2. Rozumiem. Tak miało być.. :/
      Trzeba się z tym pogodzić, jakoś dam radę ;*
      Domyślam się w jaki sposób będzie o nim mowa i to mnie nie pociesz ;p

      Usuń
    3. Chciałabym, abyś mi tu powiedziała swoje domysły :)

      Usuń
  10. Z góry przepraszam za spam jednak nie znalazłam specjalnej zakładki.
    Serdecznie zapraszam na: http://takeabreathandlivethedream.blogspot.com/
    Nowe opowiadanie o chłopcach z 1D oraz Janoskians. Zostały opublikowane już prologi. Zachęcam do wyrażenia szczerej opinii oraz dodania do obserwowanych jeżeli zaciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  11. ciekawy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham kocham kocham!!!!

    OdpowiedzUsuń